Może tu pojawia się aktywniejsza, bliższa rynkowi rola KNF, resortu finansów, czyli krajowych regulatorów, aby dopasować czy przeskalować w dół narzucane nam unijne dyrektywy?
To jest trudne. Unijne przepisy musimy z reguły implementować w całości. Coraz więcej wchodzi w życie na zasadzie bezpośredniego skutku. Owszem, możemy je zaostrzać, ale niezwykle rzadko poluzować. My raczej zaostrzamy – jeżeli już.
Czyli mamy przeregulowanie. A sama giełda, jako spółka, daje radę?
Nie zauważyłem, żeby w ostatniej dekadzie na GPW doszło do wytworzenia jakiejś dużej rzeczy. Znowu staram się rozumieć rzeczywistość. Nie jest łatwo zrobić coś ważnego. Te ważne rzeczy powstawały wcześniej, począwszy od lat 90. Dzięki temu jesteśmy rynkiem nowoczesnym, przecież nawet FTSE Russel uznał polski rynek kapitałowy za rynek rozwinięty. Ile jest jeszcze takich na świecie? Raptem 24. To wielka rzecz. Kiedyś kolega z giełdy w Bukareszcie powiedział, że warszawska giełda podobno przechodzi kryzys. Odpowiedziałem mu na to: ty się módl, żebyśmy zdołali tu zrobić przynajmniej pół tego kryzysu, na który twoim zdaniem cierpi giełda w Warszawie.
Wyrosło nam kilka dużych, prywatnych blue chips.
Przy okazji wypowiadania się niedawno o wezwaniu na akcje Kernela, niegdyś wchodzącego w skład głównego indeksu, sprawdziłem obecny skład WIG20 pod kątem historycznym. Okazuje się, że aż 12 spółek z dzisiejszego WIG20 zadebiutowało jeszcze w czasach Wiesława Rozłuckiego, czyli w pierwszym 15-leciu GPW. Pięć kolejnych pochodzi z moich czasów, czyli z okresu około siedmiu lat. Ostatnia dekada to zaledwie trzy spółki awansujące do WIG20. Słabo, zważywszy na dynamiczny rozwój gospodarczy Polski w tym okresie czy szybko rosnącą zamożność Polaków.
Wracając do samej GPW – brakuje mi powiedzenia, o co nam właściwie chodzi. Wiesław Rozłucki zbudował giełdę i tłumaczył spółkom, że dla inwestorów najważniejsze są wyniki finansowe i ład korporacyjny. Dbał o bezpieczeństwo systemu transakcyjnego i rozliczeniowego. Ja miałem obsesję, aby przestać się porównywać z giełdą w Pradze czy Budapeszcie, a przegonić Wiedeń. I to się udało. Tymczasem w ostatnich dziesięciu latach nie widzę i nie słyszę wyraźnego kierunku, czy stwierdzenia nawet na poziomie pewnej symboliki, co jest głównym celem dla polskiego rynku kapitałowego, giełdy. Nie krytykuję osób zarządzających GPW, bo mam na myśli jakieś nowe, przełomowe kierunki rozwoju, co – trzeba sobie uczciwie powiedzieć – nie jest już takie łatwe jak dawniej. Może to jest tak, że okres burzy i naporu, tego romantyzmu, przebojowości i retoryki uznającej giełdę w Warszawie za pępek świata polskiej gospodarki jest już definitywnie zakończony? I teraz jest epoka rzemiosła i procedur.
Może powrót do korzeni, czyli szukanie sposobu na zwiększenie finansowania polskiej gospodarki czy rozwoju spółek przez rynek i giełdę?
Oczywiście tak. To by oznaczało koncentrację na wzmacnianiu rynku akcji, zamiast oddawaniu się mało znaczącym z tego punktu widzenia miniprojektom w przeróżnych obszarach. Przestaliśmy się interesować podstawowym wskaźnikiem porównującym kapitalizację krajowych spółek giełdowych do PKB. Na rynkach rozwiniętych – we Francji, Wielkiej Brytanii, w Niemczech – jest to grubo powyżej 100 proc. U nas – tak licząc na szybko – pewnie około 20 proc. Bo trzeba wziąć do tych obliczeń tylko kapitalizację spółek krajowych.
No dobrze, ale czy Ludwik Sobolewski ma konkretne przepisy, jak to zmienić, jak poprawić kondycję rynku?
Wiem jedno, trzeba zawsze próbować, robić zdecydowane kroki w jedną czy w drugą stronę, aby rynek był bardziej atrakcyjny dla przedsiębiorców, żeby było więcej inwestorów indywidualnych...
Mówiliśmy o regulacjach, a nasi inwestorzy? Dzisiaj mają znacznie więcej możliwości wydania czy zarządzania pieniędzmi niż 10 czy 20 lat temu. Wszystko jest lepiej rozwinięte, weźmy kryptowaluty, forex. Z tego względu nawet do pewnego stopnia rozumiem działania GPW idące w stronę uatrakcyjnienia oferty produktowej na podstawowym poziomie.
No i mamy prosty, łatwy i tani dostęp do spółek zagranicznych z całego świata.
Oczywiście. Swoją drogą trochę się dziwię, że nasza giełda uruchomiła platformę Global Connect. Ja miałem jakieś prymitywne spojrzenie na konkurencję i kapitalizm (śmiech). W Rumunii moją pierwszą decyzją było zamknięcie właśnie takiej platformy. Po co eksportować kapitał z kraju, który cierpi na jego niedostatek, do rynków rozwiniętych? Dokładnie z tego powodu ja akurat w pełni popierałem symboliczny limit na inwestycje OFE w akcje notowane na innych giełdach, choć często musiałem się nasłuchać za granicą, że to jest nieunijne i w ogóle niekapitalistyczne. Tylko że nasz kapitalizm miał 20 lat, a nie 200 czy 300, i lokalny kapitał instytucjonalny był mizerny. Dziś nadzieja dla wycen giełdowych tkwi w PPK.
Muszę też zauważyć, że mam spore wątpliwości, czy wielość ośrodków projektujących strategię rozwoju rynku kapitałowego jest dobrym posunięciem. Dlaczego instytucja, która powinna być liderem rynku kapitałowego, czyli giełda, częściowo abdykuje z tej roli? Na szczęście pełnomocnikiem rządu do tych spraw jest Katarzyna Szwarc. Jej kompetencje pozwalają jej panować nad tą skomplikowaną materią. Coś o tym wiem, bo pracowaliśmy razem w GPW.
Dzisiaj modna jest sztuczna inteligencja. To rzeczywiście rewolucja, jak rozwój internetu sprzed 20–25 lat?
Sporo o tym myślę i rozmawiam. Słucham też ludzi, którzy mają prawdziwą kompetencję w temacie algorytmów sztucznej inteligencji. Okazuje się, że AI uczy się umiejętności, w których my, ludzie, wcale algorytmów nie trenujemy. Czyli uczy się tego, czego ją uczymy, a dodatkowo innych umiejętności, a my nawet nie do końca rozumiemy jakich. Jest wielce prawdopodobne, że wkrótce czeka nas scenariusz z powieści czy filmów fantastycznych. To nie będzie jak z internetem, który jest naszym, ludzkim narzędziem.
Generalnie jestem przygnębiony. To, że znikną zawody… to, szczerze mówiąc, w obliczu prawdziwego zagrożenia, jest drobiazg, zwłaszcza że powstaną pewnie jakieś inne.
Inteligencja ludzka jest inteligencją ściśle indywidualistyczną. Możemy się wymieniać informacjami, inspiracjami, rozmawiać ze sobą, ale jednak to, co wymyślimy czy wytworzymy, jest zawarte w poszczególnych mózgach. Tymczasem maszyny, które bazują na algorytmach sztucznej inteligencji, są ze sobą sprzężone. W związku z tym, jak maszyna nauczy się czegoś, natychmiast transferuje tę wiedzę czy tę umiejętność do całej sieci maszyn. Między innymi dlatego się uważa, że możliwości AI mogą już niedługo być znacznie większe niż możliwości ludzkich mózgów.
Czyli najbliższy globalny krach giełdowy wywoła już sztuczna inteligencja?
Zastanawiam się, czy za 10 lub 15 lat będziemy w ogóle mieli świadomość krachu. A może to będzie tylko jakiś obraz, informacja wygenerowana w sieciach neuronowych z jakiegoś powodu. Mówiąc krótko, to nie są żarty. Nie wierzę też, żeby to się dało jakoś ujarzmić.
Na koniec – czy były prezes GPW inwestuje w Warszawie?
Tak. Moje ulubione sektory to biotechnologia i gaming.
Można zarobić?
Teraz? Tak. Nawet przy realistycznym, nieeuforycznym obrazie czy kondycji polskiego rynku kapitałowego ostatnia mała hossa na GPW, rozpoczęta jesienią, wciąż trwa. Z drugiej strony nawet w bessie czy przy spadających indeksach można znaleźć okazje inwestycyjne.
Ostatnio spotkałem się przy kawie z szefem jednego z TFI. Po 20 minutach doszliśmy do wniosku, że – parafrazując słynną reklamę Merrill Lynch z lat 70. – „we are bullish on Polish stocks”.
Dr Ludwik Sobolewski
Menedżer, ekspert rynków finansowych, adwokat, autor. Wiceprezes Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych (w latach 1991–2006), prezes Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie (2006–2013), prezes Giełdy Papierów Wartościowych w Bukareszcie (2013–2017), przewodniczący Rady Dyrektorów Poczty Rumunii (2014–2015). Założyciel i partner firmy doradztwa gospodarczego Qualia AdVisory, partner w kancelarii prawnej SKDG, członek rad nadzorczych spółek giełdowych i niepublicznych.