Zanim jednak do tego dojdzie, sprzedający będą chcieli wykorzystać wysokie limity cen metra kwadratowego lokali kwalifikujące je do pomocy państwa. – Dzięki kredytom z dopłatami nie doszło do głębokiego załamania na rynku mieszkaniowym z powodu kryzysu. Teraz jednak wysokie limity cen w „Rodzinie...” utrudniają dostęp do mieszkań – uważa Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich.
W tej chwili wiele firm budujących nowe mieszkania czy osoby sprzedające lokale na rynku wtórnym nie ma motywacji do obniżania stawek, gdyż np. w Warszawie mieszkanie z dopłatami z budżetu państwa ciągle może kosztować 9?tys. zł za mkw. Ustawowy limit jest o kilkaset złotych wyższy niż średnia cena transakcyjna w Warszawie, która – jak podaje ZBP – na koniec 2010 r. wynosiła 8117 zł za mkw.
Zmiany obniżające ceny lokali w „Rodzinie...”, które przyjął już rząd, czekają na uchwalenie w Sejmie. Wiele osób chcąc jednak skorzystać z dopłat na starych warunkach, gorączkowo zawiera transakcje. Jak podaje ZBP, poziom kredytowania w ramach „Rodziny na swoim” w IV kwartale 2010 r. przekroczył 2,8 mld zł i zwiększył się w porównaniu z poprzednim kwartałem aż o ponad 37,7 proc.
Zdaniem Jacka Furgi, przewodniczącego Komitetu ds. Finansowania Nieruchomości ZBP, tak dynamiczny wzrost zainteresowania tym programem spowodowany został trwającą od kilku miesięcy dyskusją o jego zmianach. Eksperci przestrzegają jednak, aby nie inwestować w nieruchomości pod presją zakończenia programu dopłat do kredytów.
Z najnowszych danych Związku Banków Polskich wynika, że średnio 205 tys. złotych pożyczały banki na mieszkanie w ubiegłym roku. Na kredyty hipoteczne stać jednak coraz mniej osób. Dostęp do finansowania kupna mieszkań został mocno ograniczony przez kolejne rekomendacje nadzoru finansowego. Osoby chcące dostać kredyt hipoteczny mają problem ze zgromadzeniem wymaganego przez banki wkładu własnego oraz ze zdolnością kredytową.