Ale łącznie w pierwszych czterech miesiącach roku pojawiły się informacje o niewypłacalności 291 firm, w porównaniu z 239 w takim samym okresie ub.r. Liczba przedsiębiorstw, które utraciły zdolność regulowania zobowiązań, skoczyła więc o ponad 20 proc.

Takie wyliczenia opublikował w poniedziałek ubezpieczyciel należności handlowych Euler Hermes. Są one o tyle ciekawe, że jednocześnie upadłości w Polsce szybko ubywa. Jak podała w ubiegłym tygodniu Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych, w kwietniu sądy gospodarcze ogłosiły upadłość 43 przedsiębiorstw, w porównaniu z 54 przed rokiem. W pierwszych czterech miesiącach br. łącznie zarejestrowano 174 upadłości, czyli o ponad 16 proc. mniej, niż w takim samym okresie 2016 r.

Statystyki EH i KUKE łącznie sugerują, że rośnie odsetek niewypłacalnych firm, które decydują się na postępowanie restrukturyzacyjne, zamiast ogłoszenia niewypłacalności. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy mogą być niskie stopy procentowe.

– Obecnie funkcjonujemy w środowisku historycznie najniższych stóp procentowych. Należy się spodziewać, że koszt pieniądza prędzej czy później wzrośnie. Jeśli przy tak niskich stopach procentowych jest tak wiele firm, które zarabiają zbyt słabo, aby poradzić sobie z obsługą długu, to co będzie, gdy stopy procentowe wzrosną o punkt czy dwa? – zastanawia się Tomasz Starus, członek zarządu Euler Hermes. Według niego główną przyczyną problemów finansowych polskich firm, oprócz branżowych kryzysów, jest bowiem niska rentowność.

W ocenie KUKE w tym roku w Polsce pomimo przyspieszenia wzrostu gospodarki upadłość lub restrukturyzację ogłosi 900–950 spółek, o 13–19 proc. więcej niż w 2016 r. Ten wzrost będzie wynikał wyłącznie z większej liczby postępowań sanacyjnych, bo liczba upadłości powinna być zbliżona do ubiegłorocznej, gdy wyniosła 603.