Tym razem jednak nie epatowała słabością, ale siłą. Niestety, tylko relatywną. Indeks WIG20, który rozpoczynał notowania na poziomie 2156,29 pkt, rosnąc o 0,4 proc., zakończył je na poziomie 2134,80 pkt (-0,4 proc.).
Reprezentujący szeroki rynek WIG zamknął się natomiast na poziomie 36 680,84 pkt, tracąc 0,5 proc. W tym czasie niemiecki DAX obniżył się o 1,3 proc., a francuski CAC spadał o 0,8 proc.To relatywnie lepsze zachowanie na tle zachodnioeuropejskich giełd nie rozstrzyga jeszcze, czy prezentowana we wrześniu słabość polskiego parkietu była jedynie efektem wygasającej w ostatni piątek serii kontraktów terminowych? Czy też może problemy miały inny charakter?
A więc nie rozstrzyga o tym, czy najbliższe dni upłyną pod znakiem kontynuacji tego słabego zachowania, czy raczej na próbie dogonienia światowych giełd?Jest natomiast jasne, że giełdowe byki będą musiały się sporo natrudzić w przypadku takiej pogoni, gdyż warunki zewnętrzne i wewnętrzne temu nie sprzyjają.
Zachodnie giełdy w najbliższych dniach powinny podlegać korekcie niż wspinać się na szczyty, natomiast odjęcie od ceny akcji PKO BP prawa do dywidendy na wtorkowej sesji czy też ogólna niepewność wywołana zamieszaniem wokół tego banku to jedne z takich kłód rzucanych pod nogi giełdowym bykom.
Sytuacja techniczna na wykresie indeksów WIG20 i WIG nie zachęca do kupna akcji. Podjęta w sierpniu nieudana próba przełamania poziomów oporów tworzonych przez 38,2 proc. zniesienia ostatniej bessy, czemu towarzyszyło wyrysowanie tygodniowych formacji spadającej gwiazdy oraz wygenerowanie innych podażowych sygnałów (wstępne sygnały sprzedaży na dziennych MACD czy negatywne dywergencje na niektórych wskaźnikach) to wciąż aktualne sygnały sprzedaży. Dlatego na gruncie analizy technicznej spadki są znacznie bardziej prawdopodobnym scenariuszem niż wzrost notowań.