Wygląda na to, że inwestorzy zbyt wcześnie ruszyli do zakupów i na dalsze wzrosty będzie trzeba trochę poczekać.
Na końcowym fixingu wczorajszej sesji indeks WIG20 uplasował się na poziomie 2202,16 pkt. Portfel blue chips stracił na wartości 1,6 proc. Zniżkowały również mniejsze spółki. Wskaźniki mWIG40 i sWIG80 zakończyły dzień na poziomie o odpowiednio 0,1 proc. i 0,3 proc. niższym od poniedziałkowego zamknięcia.
Z technicznego punktu widzenia sytuacja na warszawskim parkiecie nie jest jeszcze przesądzona. Od najbliższego wsparcia na wykresie WIG20 na poziomie 2100 pkt dzieli nas jeszcze ponad 100 pkt. Do poprzedniego szczytu w okolicach 2320 również pozostała niemała odległość. Od tego, w którym kierunku nastąpi wybicie, zależeć będzie los kolejnych sesji. Na razie na wykresie rysuje się wielki znak zapytania.
W ostatnim czasie krajowe indeksy bardzo wyraźnie podążają w ślad za zachodnimi parkietami. Wniosek? To właśnie stamtąd należy doszukiwać się odpowiedzi na pytanie o los najbliższych sesji. Dziś poznaliśmy kolejną porcję danych z światowej gospodarki. W nocy pojawiły się informacje na temat inflacji w Japonii. Spadek cen CPI w Kraju Kwitnącej Wiśni wyniósł 2,4 proc. Wynik ten wpisuje się w globalne tendencje stagflacyjne.
Raczkująca deflacja nasuwa pytanie, gdzie podziały się wszystkie pieniądze, które wpompowano do gospodarki w ramach rozbuchanych programów pomocowych. Warto przywołać sytuację poprzedniego spowolnienia gospodarczego z lat 2001-2002, kiedy gotówka wpompowana przez Fed?spowodowała wzrost cen, ale jednak nie dóbr i usług, a przede wszystkim aktywów finansowych i nieruchomości. Niewykluczone, że i tym razem na horyzont nadciąga kolejny bąbel spekulacyjny. Gdzie tym razem znajdzie ujście światowa nadpłynność? Czy będą to znów nieruchomości? A może akcje rynków wschodzących? Na razie jest za wcześnie, aby o tym przesądzać.