Inwestorzy przestraszyli się, że słaba koalicja (lub jej brak) oraz ewentualne powtórne wybory przyczynią się do opóźnienia niezbędnych reform systemu finansowego oraz niezdolności państwa do poradzenia sobie ze wzrostem zadłużenia, które już w 2012 r. przekroczyło 120 proc. PKB. O tym, że była to zbyt wczesna reakcja rynku może świadczyć fakt, iż już w środę apetyt inwestorów na włoskie obligacje skarbowe znacznie przewyższał podaż. Oczywiście należy dodać, iż ich rentowność, mimo tego, że była najwyższa od października zeszłego roku, nie przekroczyła 5 proc.
Inną sprawą godną uwagi jest to, iż popyt był wygenerowany głównie przez krajowych nabywców, którzy wzrost rentowności długu postrzegali raczej jako okazję do zysku, aniżeli inwestycję obciążoną wyższym poziomem ryzyka. Powyższe zjawiska pozwalają sądzić, że całe zamieszanie przedwyborcze było raczej pretekstem do wywołania korekty na rynkach akcji (korekty, która bez wątpienia musiała nadejść). Moim zdaniem do 15 marca, do kiedy to rząd włoski musi zostać utworzony, rynki mogą cechować się ponadprzeciętną zmiennością. Później jednak, jeżeli nie wydarzy się nic nieoczekiwanego, sytuacja prawdopodobnie się ustabilizuje, a indeksy z wyższym prawdopodobieństwem wybiorą kierunek północy, niż południa.