Donald Trump najpierw napędzał wzrosty na giełdach, a ostatnio stał się ich głównym hamulcowym. Wielka nadzieja zmieniła się w wielkie rozczarowanie?
Krzysztof Orlik: Nie jest to takie jednoznaczne. Ekonomia behawioralna stara się analizować rynki w szerokiej skali i Donald Trump jest tutaj świetnym przykładem. Mówi się o czymś takim jak opowieści ekonomiczne i właśnie Trump sprezentował taką niesamowitą opowieść, która uwiodła bardzo wielu inwestorów. Tego typu opowieści w przeszłości były przyczyną wielkich ruchów na rynkach. Nawet największe kryzysy się z tego brały. W latach 20. ludzie zaczęli jeździć samochodami i rozgrzewało to giełdy do czerwoności. W latach 90. mieliśmy z kolei bańkę internetową. Teraz przyszedł Donald Trump, który był zupełnie inny niż poprzedni prezydent. Był pewny siebie, mienił się jako doświadczony biznesmen z wielkim ego i to uwiodło inwestorów. W efekcie po jego wygranej w wyborach mamy na rynkach hossę.
Teraz jednak dominuje opowieść pod tytułem „wojna handlowa".
Zgadza się. Każda opowieść ma swój kres. Rynki przyzwyczaiły się już do Trumpa i tego, co on potrafi. Teraz przyszedł czas na drugą historię. Trump przedstawiany jest jako osoba, która z powodu wojen handlowych rozreguluje gospodarkę światową. Dwie historie się ścierają i dlatego też na rynkach mamy zmienność. Bierze się ona z tego, że jedni wierzą w jedną historię, inni w drugą.