– Znaczenie LNG w Europie będzie rosło – przekonywał Piotr Woźniak, prezes PGNiG, podczas panelu dyskusyjnego „Gaz dla Europy. Co oznacza rewolucja LNG?".
Na naszym kontynencie zużycie „błękitnego paliwa" ogółem w latach 2015–2018 wzrosło do 470 mld metrów sześciennych rocznie i zdaniem ekspertów w kolejnych latach nie będzie słabło. Ale ze względu na wyczerpywanie się rodzimych złóż, pojawia się przestrzeń do zwiększonego importu LNG.
W Polsce już 20 proc.
Piotr Woźniak przypomniał, że wedle prognoz analityków w 2030 r. gaz LNG będzie stanowił ok. 20 proc. światowego rynku gazu, a w Polsce ten wskaźnik udało się osiągnąć już w ubiegłym roku. Jak tłumaczył prezes PGNiG, wynika to z potrzeby przełamania dyktatu rosyjskiego dostawcy gazu w naszym kraju. Obecnie ceny tego surowca są najniższe od dekady, ale PGNiG jest związane niekorzystnym kontraktem z Gazpromem, który nakazuje nam płacić stałe, znacznie wyższe ceny od tych rynkowych. – Tymczasem LNG jest 20–30 proc. tańszy od gazu, który musimy kupować na warunkach rosyjskich – mówił Woźniak.
Także zdaniem Rutgera Hujgensa z BP zapotrzebowanie na LNG w Europie będzie rosło. – Przewidujemy podwojenie importu LNG, spodziewamy się, że coraz więcej krajów będzie korzystało z dostaw tego typu, ale też coraz więcej krajów będzie zajmować się eksportem, w tym takie jak Egipt, Azerbejdżan czy region Afryki Zachodniej, np. Senegal – mówił Hujgens.
– W ciągu następnych pięciu lat Stany Zjednoczone, które dołączając do gry, zrewolucjonizowały ten rynek, staną się jednym z największych producentów i eksporterów gazu. Jednak większość globalnego handlu koncentrować się będzie w Chinach, Indiach czy Japonii – mówił z kolei Donatas Jasas, szef urzędu regulacyjnego Litwy. – Dlaczego? Chiny chcą znowu widzieć niebieskie niebo, poświęcają wiele uwagi czystym źródłom energii.