Możemy powiedzieć już dzisiaj coś więcej?
Na tym etapie mogę powiedzieć jedynie, że jest to element pewnego szerszego planu, który wpisuje się w konsekwentnie realizowaną przez nas szerszą strategię budowy silnych polskich podmiotów o międzynarodowym znaczeniu. Widać, że ta polityka się sprawdza, bo mówimy przecież nie tylko o GPW, ale też wielu innych spółkach, które z powodzeniem rywalizują z gigantami na światowych rynkach. Z biznesowego punktu widzenia transakcja realizowana przez GPW w Armenii na pewno stwarza ogromne możliwości. Pozwala też poważnie myśleć o dalszej ekspansji biznesowej i akwizycjach w tym regionie. Umożliwia również realizację i wykorzystanie szeregu synergii, które prowadzą do wzrostu pozycji warszawskiej giełdy. Musimy też pamiętać, że transakcja ta jest dla nas korzystna finansowo. Giełda w Armenii ma ok. 11 mln zł środków pieniężnych. Nie jest zadłużona. Za 65-proc. pakiet GPW ma zapłacić ok. 8,4 mln zł. Oznacza to, że mnożniki transakcyjne są bardzo korzystne.
Co jeszcze może zyskać warszawska giełda?
GPW skupia się na aspektach biznesowych. Wchodzi na perspektywiczny rynek, który ma spory potencjał. To ostatni moment, by ci, którzy współuczestniczyli w powstawaniu giełdy w Warszawie, przenieśli swoje doświadczenia na rynki będące na wcześniejszym etapie rozwoju. Cieszę się, że GPW dołącza do grona tych podmiotów z portfela Skarbu Państwa, które nie tylko wychodzą na międzynarodowe rynki, ale też dobrze tam sobie radzą. Mamy przecież KGHM czy Orlen. Mamy PGNiG, którego zagraniczne inwestycje, np. te w szelfie norweskim, znacząco wzmacniają naszą pozycję i bezpieczeństwo energetyczne. Jeśli możemy dziś patrzeć ze spokojem na kolejny sezon grzewczy wobec rezygnacji ze sprowadzania surowców energetycznych z Rosji, musimy mieć świadomość, że w dużym stopniu jest to właśnie efekt tego, że odpowiednio wykorzystaliśmy moment na wzmocnienie swej obecności na szelfie norweskim. Dzięki temu, że przez ostatnie lata PGNiG dywersyfikował źródła dostaw, m.in. przez zakupy zagranicznych koncesji. To daje nam pewien komfort wobec bezprecedensowego kryzysu na rynku gazu, z jakim mamy do czynienia na skutek działań Rosji.
GPW rozpoczęła ekspansję zagraniczną. Jak idzie on pozostałym spółkom z udziałem Skarbu Państwa, i to w tak niepewnych geopolitycznie czasach? Wspomniał pan o Orlenie. Spółka rośnie w siłę, nawet zbyt mocno. Słychać bowiem głosy krytyków, że rekordowe zyski grupy to zasługa głównie wysokich marż na krajowych stacjach.
Koncern chwali się, że jego produkty dostępne są już w ponad 100 krajach na sześciu kontynentach. Ponad połowa przychodów Orlenu pochodzi już z zagranicy. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że fakt ten nie dociera do polskiej opozycji, która woli siać dezinformację, że zyski Orlenu pochodzą rzekomo z łupienia Polaków. Prawda jednak jest taka, że sieć niespełna 600 stacji Orlenu w Niemczech generuje zbliżone zyski do trzykrotnie większej sieci stacji w Polsce. O tym pan nie usłyszy od opozycji. Podobnie jak o tym, że ze swoimi 426 stacjami w Czechach Orlen jest tam największą siecią detaliczną stacji paliw. Tak więc systematycznie i konsekwentnie budujemy silne podmioty, bo wiemy, że daje to dobre efekty. Zamiast prywatyzować i wyprzedawać majątek, wolimy go konsolidować, rozwijać i inwestować zyski. W efekcie znaczenie naszych spółek rośnie nie tylko w kraju, ale też za granicą. Temu też służą takie działania, jak budowa koncernu multienergetycznego, konsolidacja sektora spożywczego, metalurgicznego czy zbrojeniowego. Miejmy świadomość, że wzmacnianie pozycji podmiotów, które mamy w swoim ręku, powoduje, że mogą one skutecznie rywalizować na światowych rynkach. Osiągamy więc taki efekt, o jakim nasi poprzednicy nawet nie myśleli.