Czy Komisja Europejska może zatrzymać tę fuzję?
Komisja Europejska będzie musiała wydać decyzję w sprawie tej konsolidacji. Mieliśmy już taką sytuację w 2004 r. przy przejęciu przez Orlen czeskiego Unipetrolu. Wtedy byliśmy w trudnej sytuacji, bo obydwa kraje były świeżymi członkami UE i był to czas wyrobów do europarlamentu, co sprawiało, że bardzo długo czekaliśmy na decyzję Komisji, ponad rok. A w tym czasie sytuacja na rynku się zmieniała. Obawiam się więc, że jeśli teraz będziemy zwlekać z wnioskiem i właściwym jego uzasadnieniem, to znów wejdziemy w okres wyborczy. Zmienią się komisarze i trudno powiedzieć, w jakim tempie Komisja będzie wnioski rozpatrywać. Jeśli będzie zadawać kolejne pytania, to ten czas na pewno się wydłuży. Szybkość i sprawność działania może więc mieć znaczenie.
Po połączeniu Orlenu z Lotosem zdolności inwestycyjne obu firm się zwiększą. Jakie pan tu widzi możliwości?
W pierwszej kolejności państwo powinno ustalić, jak chce rozwijać krajową politykę surowcową. Obydwie firmy mają na tyle duży potencjał, że są w stanie wpłynąć na bezpieczeństwo surowcowe Polski. I tu nawet nie chodzi o zakup aktywów wydobywczych w obszarze ropy, bo obydwie firmy nie mają się czym pochwalić w tej dziedzinie. Można było z dużą dozą prawdopodobieństwa przewidzieć, że Amerykanie zdominują rynek ropy – i tak się stało. Natomiast mamy kłopoty z gazem i z surowcami, które można produkować, wykorzystując gaz. Takim sztandarowym przykładem jest metanol, którego w Polsce się nie produkuje, a sporo zużywa. Takie inwestycje przy wsparciu Orlenu i Lotosu, które przecież myślą o rozwoju petrochemii, mogłyby być realizowane np. w krajach Afryki Północnej – w Egipcie czy w Algierii, która jest potężnym dostawcą gazu do Unii Europejskiej. Po wielu misjach gospodarczych w tych krajach wiemy, że tam polskie inwestycje byłyby z wdzięcznością witane i nie wiem, dlaczego tym się nie interesujemy.
Wielką inwestycję za ponad 5 mld zł planuje Grupa Azoty w Policach, gdzie chce zbudować fabrykę polipropylenu. Pana zdaniem ten projekt ma sens?
To kierunek rozwoju, któremu przyglądam się z ogromnym zainteresowaniem. Każda inwestycja w sektorze chemicznym pociąga za sobą rozwój innych dziedzin gospodarki, które bez chemii nie mogą funkcjonować. Marzą się nam innowacje. Ale niestety, produkcja polipropylenu nie jest produkcją innowacyjną. Poza tym na świecie w poliolefinach, czyli w polietylenie i polipropylenie, mamy 13 gigantycznych graczy, którzy mają dostęp do surowca i na tym rynku sobie świetnie radzą. Najpierw Azoty chciały produkować propylen, ale ten projekt nie obronił się ekonomicznie, dlatego jest próba poszerzenia go o produkcję polipropylenu. W obu tych przypadkach surowcem jest propan, który trzeba importować i znać się na handlu tym surowcem. Ja trzymam kciuki, żeby ta inwestycja się udała, ale mam sporo obaw. To jest bardzo trudny rynek. Żeby zdobyć dobre marże, trzeba robić kompozyty, czyli trzeba zdobyć technologie, aby ten polipropylen dalej przetwarzać. Wątpliwości jest znacznie więcej. Police mają mnóstwo zalet i jest to dobry teren inwestycyjny, tylko można by go wykorzystać na realizację wielu innych pomysłów. Nie wiem, czy nie zrobimy sobie więcej kłopotów z tą inwestycją niż może nam ona przynieść pożytku.