Czy obecny szturm inwestorów indywidualnych na giełdę można porównać z tym, co obserwowaliśmy podczas czasów wielkich prywatyzacji?
Dzisiaj faktycznie obserwujemy napływ nowych inwestorów indywidualnych na rynek, ale wydaje mi się, że trudno jest to porównywać z latami wielkich prywatyzacji. Tamten ruch był efektem wieloletniej pracy, edukacji, akcjonariatu obywatelskiego, który budował zainteresowania ludzi giełdą. W kulminacyjnym momencie mieliśmy około 350–400 tys. aktywnych rachunków inwestycyjnych. To, co obserwujemy dzisiaj, to z kolei reakcja na niezwykłe marcowe wydarzenia. To nie jest nic złego. Powiedziałbym nawet, że jest to optymistyczne, gdyż ludzie uwierzyli, że można skierować się na giełdę, mimo że przed chwilą były tam ogromne spadki. Teraz otwarte jest pytanie, czy liczba aktywnych inwestorów nadal będzie się zwiększać i jak długo. Dobrze byłoby, aby ten moment przekształcić w renesans zainteresowania inwestycjami na rynku giełdowym.
Czy GPW, domy maklerskie, a także inni uczestnicy rynku mogą zrobić coś, aby faktycznie ten trend wzrostowy, jeśli chodzi o zainteresowanie rynkiem, podtrzymać?
Mam nadzieję, że ludzie którzy dzisiaj otwierają rachunki doskonale zdają sobie sprawę, że na giełdzie nie zawsze się zarabia. GPW powinna natomiast uznać za priorytet swojego działania to, aby przyciągać indywidualnych inwestorów do giełdy. Mam tutaj na myśli inwestorów w pełnym znaczeniu tego słowa, ale także graczy giełdowych, którzy potrafią wykorzystywać nadarzające się okazje. Wszyscy na rynku powinni uznać, że dzisiaj dla giełdy jest to rzecz absolutnie najważniejsza. Można naprawdę dużo zyskać przez odbudowę zaufania i renomy giełdy, jako atrakcyjnego miejsca do inwestowania. Jest to o tyle istotne, że nasza giełda funkcjonuje w otoczeniu, innych, konkurencyjnych rynków. Nie brakuje przecież osób, które inwestują na rynkach zagranicznych. Nie wynika to z faktu, że GPW im się nie podoba. Problemem jest to, że giełda warszawska ma za mało nowej oferty i nie są notowane na niej, albo są ubogo reprezentowane, pewne obszary gospodarki. Giełda musi więc wiele zrobić, aby wzbogacić ofertę, żeby pieniądze popłynęły głównie na nasz rynek.