Implikacje biznesowe GOZ

Największe spółki giełdowe mają już spore doświadczenie w raportowaniu wielu czynników zrównoważonego rozwoju, zwłaszcza w obszarze ujawnień dotyczących wpływu na klimat, kwestii pracowniczych i społecznych. Jednak dopiero w tym roku podzielą się danymi dotyczącymi gospodarki obiegu zamkniętego (GOZ) i mam nadzieję, że podejdą do tego tematu biznesowo, a nie tylko „komplajansowo”.

Publikacja: 14.11.2024 06:00

dr Mirosław Kachniewski prezes Zarządu, Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

dr Mirosław Kachniewski prezes Zarządu, Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

Foto: materiały prasowe

W raportach za rok 2024 najwięksi emitenci będą musieli zaraportować relację do GOZ w dwóch kontekstach: Taksonomii Sustainable Finance (cel 4 – Przejście na gospodarkę o obiegu zamkniętym), a także standardu ESRS E5 (Wykorzystanie zasobów oraz gospodarka o obiegu zamkniętym). Pierwszy z nich jest już dość mocno „oswojony” w odniesieniu do samej metodyki raportowania (choć merytorycznie dotyczyć to będzie nowego obszaru), ale drugi będzie nowością zarówno w warstwie metodycznej, jak i merytorycznej.

Z uwagi na styl wprowadzanych zmian emitenci najczęściej odnoszą się do nowych wymogów z dużą niechęcią, choć co do zasady podzielają wzniosłe cele, którym te regulacje mają służyć. Niemniej, niezależnie od stylu prac regulacyjnych, powinniśmy dążyć do jak najlepszego zaraportowania, bynajmniej nie dlatego, że jest taki obowiązek, ale dlatego, że daje nam to nowe szanse biznesowe.

Odnosi się to zwłaszcza do kwestii GOZ, bo inne wymogi są oczywiście ważne, ale zwracają naszą uwagę na tematy już nam znane – konieczność poszanowania otaczającego nas środowiska naturalnego, społecznego i pracowniczego. Natomiast standard ESRS E5 zmusza do bardzo głębokiego przemyślenia całego modelu biznesowego. Przeanalizowania możliwości czerpania przychodów nie tyle z wzrastającej sprzedaży produktów, co z obsługi produktów sprzedanych.

Jeśli mielibyśmy zilustrować tę ewolucję na przykładzie produkcji pralek, to pierwszym etapem było zdobywanie rynku. Producent starał się zrobić pralkę jak najlepszą (w dużej mierze rozumianej jako jak najmniej awaryjną, bo to budowało markę) za jak najniższą cenę. Kiedy rynek się nasycił, drugim etapem było wspomaganie popytu restytucyjnego – najpierw poprzez dziwną koincydencję, że miesiąc po upływie gwarancji psuje się programator (którego wymiana kosztuje prawie tyle, co nowa pralka), a następnie poprzez wypuszczanie coraz to nowszych modeli oferujących coraz to nowsze funkcje. Wciąż jednak był to model biznesowy opierający się na tym, aby sprzedać jak najwięcej pralek.

Podejście zgodne z gospodarką obiegu zamkniętego wymuszać będzie zmianę dotychczasowego paradygmatu. Jeśli spółka będzie odpowiedzialna za surowce, które wykorzystuje, i za odpady, które produkuje, celem będzie, aby tych pralek sprzedać jak najmniej. Pozornie jest to zaprzeczeniem biznesu, ale jeśli będziemy potrafili się oderwać od obecnego schematu myślenia, jeśli spojrzymy na to z dystansu, wówczas dostrzeżemy, że celem spółki nie jest maksymalizacja liczby sprzedanych pralek, tylko maksymalizacja zysku w długim okresie. I można tak przekierować funkcjonowanie przedsiębiorstwa, aby generować większy zysk przy sprzedaży mniejszej liczby pralek.

Pomyślmy, czy możemy zaproponować klientom taką samą jak obecnie jakość prania bez sprzedaży nowych pralek? Oczywiście – wystarczy, aby pralki funkcjonowały dłużej i aby była możliwość uzbrajania ich w nowe funkcje np. poprzez aktualizację oprogramowania online. Czy możemy za taką samą jakość prania otrzymywać od klientów tyle samo pieniędzy co dziś? Oczywiście – choćby drogą związania klienta z producentem nie poprzez prostą sprzedaż, ale w formie umowy abonamentowej na określoną liczbę prań/godzin pracy. Czyli możemy utrzymać obecny poziom przychodów przy niższych kosztach, bo będziemy się koncentrować raczej na jak najlepszym funkcjonowaniu już istniejących pralek niż na produkcji nowych, co powinno być istotnie tańsze.

I tu się pojawia zasadnicze pytanie – skoro to jest takie proste, to dlaczego tego nie ma? Dlaczego wciąż kupujemy nowe pralki, zamiast aktualizować ich oprogramowanie? Przede wszystkim dlatego, że producenci pralek są bardzo dużymi przedsiębiorstwami, w związku z czym funkcjonują w miarę komfortowo i mają dużą awersję do rewolucyjnych zmian, które zawsze wiążą się z ryzykiem. I dlatego właśnie konieczna tu jest delikatna interwencja regulacyjna polegająca na obowiązku ujawnienia danych związanych z GOZ.

Do tego nowego obowiązku informacyjnego można podejść dwojako: zacisnąć zęby i – pomstując, na czym świat stoi – opublikować dane nieskażone myślą menedżerską lub uznać, że skoro i tak musimy takie dane zbierać i publikować, to warto z nich wyciągnąć jakąś przewagę konkurencyjną. Mam nadzieję, że na polskim rynku dominować będzie to drugie podejście, że raportowanie informacji związanych z GOZ będzie inspiracją do ograniczania zużycia zasobów, a zatem też do ograniczania kosztów. I że polskie spółki zadziwią świat kreatywnością w zakresie sprzedaży produktów jako usług.

Felietony
Koszty i korzyści
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Felietony
Między Nowym Jorkiem a Baku
Felietony
AI zarządzi ryzykiem w banku
Felietony
Rynek z marzeń i z nostalgii
Felietony
Od świadomości do odpowiedzialności klimatycznej
Felietony
Czy jesteśmy na właściwej drodze?