Niesłusznie, bo celem tej regulacji nie jest faworyzowanie którejś z płci, ale wręcz przeciwnie – osiągnięcie stanu w którym płeć nie będzie miała decydującego wpływu na wybór i przebieg drogi zawodowej. Natomiast w krótkiej perspektywie rzeczywiście najbardziej widocznym skutkiem będzie zwiększenie liczby kobiet we władzach spółek giełdowych i to jest potrójnie dobra wiadomość dla polskiego rynku kapitałowego z uwagi na możliwość lepszego wykorzystania talentów, bardziej wyważonych decyzji i zyskania przewagi konkurencyjnej.
Jeśli na poziomie władz spółek giełdowych korzystamy z zasobów nieco tylko ok. dwóch trzecich społeczeństwa (mężczyzn i wąskiej grupy kobiet), to mamy do czynienia z oczywistym marnotrawstwem. Nie wykorzystujemy zdolności pozostałej jednej trzeciej, a ponadto zniechęcamy te osoby do rozwijania swoich talentów, skoro i tak nie będą mogły być wykorzystane z uwagi na szklany sufit. Wykorzystanie zdolności i zaangażowania pozostałej – jakże licznej – grupy z oczywistych względów powinno podnieść jakość funkcjonowania spółek giełdowych.
Kwestia wyważonych decyzji jest często zupełnie pomijana, a jest przecież bardzo doniosła. Jeśli w jakimś gremium mamy kilku mężczyzn o bardzo podobnym przebiegu kariery zawodowej, to szansa, że będą na dane zagadnienie spoglądać z różnych perspektyw, jest bardzo nikła. A jeśli w tym gremium sporą część stanowić będą kobiety, to siłą rzeczy ich postrzeganie, a także sposoby na rozwiązanie danego problemu będą inne, co pozwoli na szerszą analizę danej kwestii. Przy czym warto podkreślić, że ważne jest, aby to była właśnie ta „spora część”, bo w przypadku symbolicznej reprezentacji (np. jedna kobieta w 5-osobowej radzie) bardzo trudno wyrazić swoje zdanie, które jest w kontrze do wszystkich pozostałych.
Trzeci wreszcie wątek dotyczy możliwości zyskania przewagi konkurencyjnej. Jesteśmy jako społeczeństwo w tej dogodnej sytuacji, że awans kobiet na najwyższe stanowiska korporacyjne nie będzie wymagać jakichkolwiek działań sztucznych w sferze merytorycznej, a jedynie kierowania się kompetencjami. W Polsce kobiety są lepiej wykształcone niż mężczyźni, więc bezstronny proces rekrutacji powinien owocować zwiększeniem reprezentacji kobiet do poziomu zbliżonego do 50 proc.
W porównaniu z innymi krajami będziemy w bardzo komfortowej sytuacji. Nie musimy zbijać szklanego sufitu niejako awansem, aby sztucznie promować kobiety, aby kolejne pokolenia kobiet widziały, że zdobywanie wykształcenia ma sens, bo można sięgać po najwyższe stanowiska korporacyjne. Nie mamy problemu, że musimy zainwestować w nieco sztuczną zmianę dziś, aby rzeczywista merytoryczna zmiana zaszła w kolejnym pokoleniu. W Polsce mamy mnóstwo dobrze wykształconych kobiet, które już teraz świetnie sobie poradzą na najwyższych stanowiskach korporacyjnych.