W poszukiwaniu narzędzia uniwersalnego

Żałuję, że nie znam greckiego. Niedawno wzeszłe słońce oświetla kawiarnię po drugiej stronie ulicy. Było ją widać z jachtu, który zacumowaliśmy przy nabrzeżu stykającym się z tą ulicą. Jest na wyciągnięcie ręki.

Publikacja: 30.09.2024 06:00

Ludwik Sobolewski, były prezes giełd (Warszawa, Bukareszt), prawnik, menedżer, autor książki "Po pro

Ludwik Sobolewski, były prezes giełd (Warszawa, Bukareszt), prawnik, menedżer, autor książki "Po prostu to zrobić"

Foto: materiały prasowe

Przy stolikach przed kawiarnią kilku starszych panów. Na moment przerywają rozmowę, by odpowiedzieć na moje przywitanie. Ciekawi mnie, o czym może rozprawiać pięciu Greków o godzinie siódmej rano; tym bardziej mnie to ciekawi, że jestem przekonany, że spotykają się w tej kawiarni codziennie. Nigdy się tego nie dowiem. Espresso i tak smakuje lepiej niż zwykle.

Wczoraj rozmowa przez telefon o emisji obligacji. Nagle rozmowa skręca na inny temat: ile uwagi w polskich mediach poświęca się kryptowalutom i co do tego mają wybory prezydenckie w USA. Ludzi, którzy inwestują i spekulują „na krypto” są w Polsce, według konwencjonalnej wiedzy, miliony. W moim najbliższym otoczeniu jest wiele takich osób.

Nie ulega wątpliwości, że kryptoaktywa wyłoniły się i zyskały popularność jako wyraz sprzeciwu wobec państwowej kontroli nad przepływami finansowymi. Dziś znajdują się w centrum uwagi regulatorów. Stanowią też zjawisko polityczne. Po idei finansowej rebelii, skojarzonej z technologią blockchaina, która miała wstrząsnąć infrastrukturą tradycyjnych finansów, pozostały wspomnienia.

W Chinach krypto zostało zakazane w roku 2021. Natomiast rozkwita w USA. Po decyzjach SEC-u zezwalających na tworzenie ETF-ów opartych na bitcoinie i ethereum ten segment rynku jest na tyle uznany, że nic mu tam nie zagraża. A to znaczy, że należy się spodziewać nie schyłku, lecz wzrostu popularności inwestowania w kryptoaktywa także poza Ameryką. Tego już się raczej nie da odwrócić.

Jeszcze lepsza aura może nastać w razie wygranej Trumpa w listopadowych wyborach. Na wiecu wyborczym w Nashville kilka tygodni temu niespodziewanie obiecał, że Stany Zjednoczone staną się światową stolicą krypto. Jak zauważyli wkrótce potem dziennikarze „The Economist”, to jedna z tych obietnic wyborczych, których dotrzymanie będzie stosunkowo łatwe, bo... już teraz jest dotrzymana.

Natomiast deklaracja Trumpa nie była wcale nieoczekiwana. Znamy już skalę finansowego poparcia dla kandydata republikanów branży kryptowalut oraz Silicon Valley. Pieniądze na kampanię płyną z tych środowisk tak obficie, że gdyby je transportować w gotówce drogą wodną, trzeba by wynajmować nie jachty, lecz statki. Elon Musk nie jest bynajmniej jedynym zwolennikiem elekcji Trumpa z grona topliderów amerykańskiego biznesu. Trzeba jednak zauważyć, że branże technologiczna i finansowa popierają również kampanię Kamali Harris. Kto więc będzie rządził Ameryką? Nasz koalicjant, jak by powiedział premier Waldemar Pawlak, choć w razie triumfu Harris biznesowi krypto zapewne będzie trudniej. A zarazem jest jasne jak słońce, że o kierunku polityki amerykańskiej zadecydują nie idee, lecz pieniądze. Uprawianie polityki kosztuje coraz więcej.

Wśród amerykańskich stanów najbardziej progresywny jest Teksas. Austin jako siedlisko technologicznych start-upów i konkurencja dla Doliny Krzemowej. Megafabryka i globalna siedziba Tesli, a także wielu innych ogromnych korporacji w tym właśnie stanie. Projekt utworzenia nowej giełdy papierów wartościowych jako rękawica rzucona giełdom nowojorskim (pisałem o tym kilka miesięcy temu w „Parkiecie”). A teraz jeszcze okazuje się, że Teksas jest liderem w wydobyciu bitcoinów. Co zresztą zaczyna tam budzić kontrowersje z powodu zużycia energii, które ten rodzaj kopalnictwa powoduje. Tak jakby inne przemysły, produkujące gigailości niepotrzebnych, lecz kupowanych przez ludzi rzeczy, nie zużywały energii. Ciekawe, co na ten temat powiedzieliby moi Grecy z kawiarenki.

O Teksasie mówi się, że panuje w nim duch libertariański. To interesująca mieszanka: konserwatyzmu w odniesieniu do najpopularniejszych trendów społecznych i promowania wartości wolnościowych w gospodarce. Widać to także w komentarzach dotyczących nowej giełdy papierów wartościowych. Ma być ona ustawiona w kontrze do ideologii ESG. Zresztą w USA, nie tylko w Teksasie, sceptycyzm – nazywając to delikatnie – wobec przeciążonego regulacyjnie systemu ESG narasta.

A dlaczego miliony Polaków wrzucają swoje pieniądze w kryptowaluty? Wątpię, by w większości byli powodowani pokusą zakosztowania czegoś kontrkulturowego. Czyżby zatem efekt mody? Ale krypto są już zjawiskiem stosunkowo starym. Czy chodzi o iluzję szybkiego zarobku? Świadomość finansowa Polaków nie jest wcale tak beznadziejnie niska, jak się o tym często pisze. Ludzie zdają sobie sprawę z tego, że na inwestowaniu można zarówno zarobić, jak i stracić. Czyżby więc działała wiara, że bitcoin to waluta przyszłości? I nawet jeśli nie teraz, to za 20 lat przyniesie krociowe zyski? Jednakże nie każdy ma przed sobą tak długą perspektywę życia, a ci, co ją mają, bywają niecierpliwi. Zatem nie zadowala mnie żadna z tych hipotez.

Może tu chodzi o coś innego.

Słucham Greków w kawiarni, lecz w ogóle nie rozumiem, co mówią. A chciałbym rozumieć.

Bitcoin i inne kryptowaluty to instrumenty uniwersalnie zrozumiałe. Są pozbawione cech lokalności i partykularności. Nie są przypisane do żadnego sektora, do żadnych aktywów realnego świata, do żadnej gospodarczej geografii. Gdyby bitcoina nie było, prawdopodobnie właśnie dla tych cech należałoby go wymyślić. I tak się właśnie stało.

Felietony
Pan Trump et consortes
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Felietony
Powyborczy krajobraz na rynkach
Felietony
W pogoni za beneficjentem rzeczywistym
Felietony
Koszty i korzyści
Felietony
Implikacje biznesowe GOZ
Felietony
Między Nowym Jorkiem a Baku