W trwającym sezonie grillowym kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli postanowili wrzucić na ruszt rząd, a konkretnie wykonanie budżetu państwa za miony rok. W konsekwencji padło kilka uszczypliwych komentarzy z obu stron oraz wiele niekoniecznie oczywistych liczb i wskaźników. Skupmy się na najważniejszej, czyli słynnych 302,6 mld zł, które nie załapały się do polskiej definicji długu publicznego. Dominującą jej część finansują trzy fundusze.
W kolejności rosnącej jest to Krajowy Fundusz Drogowy, Tarcza Finansowa Polskiego Funduszu Rozwoju oraz zdecydowanie największy Fundusz Przeciwdziałania Covid-19. Warto najpierw ustalić, czy ta kwota jest w ogóle istotna. Pięć lat temu analogiczna różnica wynosiła 45,4 mld złotych. Dziesięć lat temu podobnie, bo 43 mld złotych, ale już piętnaście lat temu było to zaledwie 1 mld złotych. Należy również wspomnieć, że 302,6 mld złotych to około 10 proc. całego polskiego PKB. Pozwolę sobie zatem na raczej mało kontrowersyjną opinię, że chodzi o bardzo istotną masę pieniądza.
Oczywiście jest to efekt niespotykanej wcześniej sytuacji, jaką była pandemia. Chyba nikt rozsądny nie kwestionuje faktu, że sytuacja ta wymagała niekonwencjonalnych działań. Jak to się mówi: jest potrzeba, nie ma wstydu. Skoro zatem pandemię mamy za sobą, to przecież zadłużenie z tych funduszy będzie konsekwentnie spadać. O! A jednak nie – na koniec pierwszego kwartału było to już 322 mld złotych.
Ministerstwo Finansów tak bardzo chwali sobie współpracę z BGK, że zdecydowało się na dalsze korzystanie z tego źródła finansowania. Dociekliwi mogą zapytać dlaczego. Czy to nie jest tak, że obligacje BGK są wyżej rentowne, a tym samym droższe dla państwa? Tak, z grubego palca o około 0,3 punktu procentowego. A czy to nie jest tak, że płynność tych obligacji jest ograniczona, a struktura inwestorów mniej efektywna? Zdecydowanie. No, ale przecież to nie jest tak, że te obligacje nie mają zalet. Za główną uznałbym szeroko rozumianą elastyczność – w księgowaniu, w wydatkowaniu czy raportowaniu.
Mniej elastycznie wygląda kwestia popytu na te obligacje. Ale skoro wciąż je emitujemy, to pewnie oznacza to, że wciąż jest na nie popyt – niekoniecznie rynkowy. Interesującym inwestorem na tym rynku jest Narodowy Banki Polski. Na koniec 2022 roku, z tytułu operacji polityki pieniężnej, posiadał on 62,4 mld zł obligacji gwarantowanych oraz dodatkowo 78,3 mld zł obligacji wyemitowanych przez Skarb Państwa. Dla porównania – na koniec 2019 roku było to… zero złotych.