Listę tę otwierają oczywiście takie klasyki jak gwarantowana stopa zwrotu, bezpieczeństwo, bez ryzyka czy prawie jak lokata. Wszyscy pamiętamy, jak implementacja unijnego rozporządzenia w sprawie funduszy pieniężnych w 2019 roku wymusiła na ludziach z TFI wejście na wyżyny swojej kreatywności i zmienienie nazw swoich funduszy na takie, które kojarzą się z bezpieczeństwem, ale go nie oznaczają. Na pokorność funduszy inwestycyjnych wobec nowych regulacji bez wątpienia miał wpływ KNF, który w kwestii kontaktu z klientami, szczególnie gdy omawiane jest ryzyko inwestycyjne, jest wyjątkowo wyczulony. Z dwóch skrajności do wyboru ta wydaje się być lepsza. Problem w dyskusjach o ryzyku jest taki, że jest to pojęcie niejednorodne. Na rynku finansowym używa się go w bardzo wielu aspektach. Mówimy o ryzyku rynkowym, kredytowym, płynności, walutowym, operacyjnym, koncentracji czy stopy procentowej. Perspektywa klienta wydaje się mniej pedantyczna i koncertuje się chyba głównie na poziomie pewności stopy zwrotu, ewentualnie zmienności wartości inwestycji w czasie. Pewnie każdy kiedyś słyszał o złotej relacji obowiązującej w finansach – wyższe ryzyko przekłada się na wyższą oczekiwaną stopę zwrotu. Gdzie jest zatem minimum, na które możemy liczyć? Czym jest stopa wolna od ryzyka?
W potocznym rozumieniu za inwestycje pozbawione ryzyka uważa się lokaty bankowe oraz obligacje skarbowe. Każdy szanujący się ekonomista pośpiesznie dorzuci klasyczne „to zależy”. Bo wie on doskonale, że lokaty są gwarantowane przez BFG, a nie przez Skarb Państwa. A nawet gdyby z jakiegoś powodu były, to wartościowo zobowiązania polskich banków wobec samych gospodarstw domowych przekraczają roczny budżet państwa blisko dwukrotnie. Wie on również, że defaulty na obligacjach skarbowych się zdarzają, również tych emitowanych we własnej walucie. Od 1980 do 2018 roku globalnie mieliśmy 84 takie przypadki, z czego 12 skończyło się na stracie na wartości nominalnej. W zależności od przyjętej metodologii do liderów bankrutowania należą takie kraje jak Nikaragua, Brazylia, Rosja czy Argentyna. Pomińmy jednak ekonomiczną gorliwość i ustalmy, ile wynosi nasza lokalna, narodowa, polska stopa wolna od ryzyka – taka w potocznym rozumieniu.
Po pierwsze i najważniejsze, jest ona oczywiście uzależniona od horyzontu inwestycyjnego. Przyjmiemy zatem trzy standardowe okresy: dwa lata, pięć lat oraz dziesięć lat. Po drugie, możemy sobie wybrać, czy interesuje nas stała stopa zwrotu czy zmienna. Przy założeniu, że rynek finansowy jest efektywny, ostatecznie zarobimy tyle samo. Czy jest? Oczywiście, że nie. W zależności od tego, kiedy państwo przeczytacie mój skromny wywód, stała stopa zwrotu, jaką można osiągnąć w naszych trzech horyzontach wynosi od 5,90 proc. do 6,10 proc. Poziomy bardzo zbliżone, bo jesteśmy dzisiaj świadkami nieczęsto spotykanego zjawiska, jakim jest płaska krzywa rentowności. Jednak jeżeli wolimy zmienną stopę, to bazując na obligacjach skarbowych WZ, możemy liczyć na zwrot w wysokości WIBOR 6M powiększony kolejno o około 0,20 proc., 0,87 proc. oraz 1,15 proc. Tyle możemy zarobić tzw. bez ryzyka, ale ze zmiennością w czasie trwania naszej inwestycji. Co można zrobić, jeżeli chcemy dodatkowo pozbyć się zmienności? Istnieją trzy możliwości. Pierwsza, to nie zaglądać na bieżąco na rachunek. Ostatecznie i tak osiągniemy zakładaną stopę zwrotu. Kolejne dwie to lokaty bankowe oraz detaliczne obligacje skarbowe. Marketingowa oferta banków jest w praktyce często ograniczona przez takie parametry jak maksymalna kwota, świeżość klienta czy kolor karty kredytowej. Bazując zatem na oficjalnych danych NBP, lepiej stwierdzić, że w styczniu oprocentowanie najbardziej popularnych trzymiesięcznych lokat wyniosło 6,2 proc. W marcowej ofercie obligacji detalicznych znajdziemy obligacje o takim samym horyzoncie inwestycyjnym, ale płacącą już zaledwie 3 proc. Pomiędzy obligacjami inflacyjnymi, które są tematem na inny artykuł, doszukamy się tam również dwuletniej obligacji zmiennokuponowej, ale opartej już nie na WIBOR-ze, a na głównej stopie NBP oraz z marżą nie 0,25 proc., a zaledwie 0,10 proc. Jak widać, brak zmienności ma swoją cenę. Wszystkie wspominane powyżej wartości powinny być dla nas poziomem odniesienia przy ocenianiu nowej potencjalnej inwestycji, obarczonej jakimkolwiek dodatkowym ryzykiem.
Swój wywód pozwolę sobie zakończyć żartobliwie, żeby podkreślić jego publicystyczny charakter: przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania bądź skonsultuj się z doradcą lub zarządzającym, gdyż każda inwestycja niewłaściwie stosowana zagraża twojemu majątkowi lub oszczędnościom.