W tym roku firma finalizuje budowę czterech projektów fotowoltaicznych o łącznej mocy 22 MW i jednej farmy wiatrowej o mocy 10 MW. Jednak już w przyszłym roku mają to być 22 projekty o mocy 384 MW w fotowoltaice, dwie farmy wiatrowe o mocy 44 MW i 8 projektów magazynów energii o mocy 80 MW. Program inwestycyjny obejmuje także 2026 r. Wówczas ma powstać 27 farm fotowoltaicznych o mocy 482 MW, dwie wiatrowe o mocy 44 MW i aż 310 MW w 31 magazynach energii. Zaplanowane inwestycje mają być już wyposażone w magazyny energii.
Krok w dobrą stronę
Jak zauważa Paweł Puchalski, analityk z Santander Biuro Maklerskie, plan rozwoju OZE przedstawiony do 2026 r. jest przyspieszeniem w rozwoju OZE w przypadku Enei. – Nie jest jednak najważniejszą zmianą w odniesieniu do tej spółki, która zmieni zupełnie jej postrzeganie. Widać jednak, że Enea chce budować OZE i budzi się z wieloletniego letargu. Kilka ostatnich lat firma ewidentnie przespała. Spółka pokazała konkretny plan w rozbiciu na projekty, ale pytaniem pozostaje, czy będą to inwestycje rozwijane własnymi siłami, czy kupowane z rynku. Ten drugi przypadek może ją kosztować dodatkowe setki milionów złotych – mówi Puchalski. Zdaniem naszego rozmówcy spółka nie powinna mieć większych problemów z finansowaniem nowych inwestycji, nawet jeśli w momencie dokonywania zakupów nie będzie jeszcze wydzielenia węgla ze struktur grup energetycznych. – Za chwilę pojawi się na rynku dużo łatwo dostępnych pieniędzy w formie dotacji i pożyczek z Krajowego Planu Odbudowy. Mowa jest o niskooprocentowanych kredytach nawet na 95 proc. wartości projektu. Dodatkowo nowe inwestycje prawdopodobnie będą realizowane w ramach zielonych spółek inwestycyjnych, wydzielonych z Enei i od węglowego wytwarzania – dodaje.
Z kolei Michał Kozak z Trigon DM lekko pozytywnie ocenia zaprezentowane plany inwestycyjne Enei w obszarze OZE. – 836 MW na etapie realizacji brzmi optymistycznie. Widać, że spółka koncentruje się na rozwoju projektów, z naciskiem na magazyny energii. Te jednak, aby były ekonomicznie uzasadnione, będą zapewne wymagać wygranych aukcji mocowych – komentuje Kozak, który jednak wskazuje, że konkurencja też nie śpi. – Tauron zakomunikował ostatnio zakup spółki celowej z prawami do budowy 190 MW, z łącznymi wydatkami inwestycyjnymi razem z budową farmy wiatrowej za 1,9 mld zł za 190 MW. Z jednej strony wzrost udziału w OZE jest dobrym kierunkiem, ale z punktu widzenia budowania wartości wolelibyśmy widzieć rozwój w obszarze rozwoju projektów (zwłaszcza przez współdzielenie tej samej sieci przez kilka projektów), a nie zakupu gotowej farmy – mówi Kozak.
Gaz ze znakiem zapytania
Pozytywnie odczytuje on również brak agresywnej strategii rozwoju w obszarze CCGT (bloków gazowo-parowych), poza komunikowanym wcześniej blokiem w Kozienicach (w przypadku wygranej). Obecnie trwa przetarg na budowę bloku gazowego o mocy 650–750 MW. W kontekście wątpliwości wokół planowanego bloku gazowego w Kozienicach nasz rozmówca wskazuje, że wciąż nie wiemy, jak za kilka lat będzie traktowany węgiel, który nadal jest w grupie, oraz gaz. – Nie wiemy, czy i o jakiej mocy będą jeszcze bloki węglowe po 2030 r. Nie wiemy także, jak będą traktowane bloki biomasowe, którymi w parku wytwórczym dysponuje Enea w postaci elektrowni w Połańcu. Nadal biomasa traktowana jest jako paliwo odnawialne, ale czy i jak długo takim pozostanie – nie wiadomo. Są także wątpliwości dotyczące gazu. Oczywiście to krok w stronę redukcji emisji CO2, ale rodzi się pytanie, czy ten blok nie powstanie zbyt późno. Może się więc okazać, że po 2030 r. Enea pozostanie z emisyjnym gazem, biomasą, wokół której są znaki zapytania, i współspalaniem węgla. Nie mówiąc o niejasnej przyszłości bloków opalanych wyłącznie węglem. Ta perspektywa usłana jest wieloma niewiadomymi i ryzykami – wskazuje Puchalski.