Wskaźnik CPI w Stanach Zjednoczonych spadł w kwietniu do 4,9 proc., a oczekiwano zejścia do 5 proc. W czwartek tendencję tę potwierdził też odczyt PPI. Dynamika wzrostu cen za oceanem słabnie, co wzmacnia oczekiwania, że Fed zakończy cykl podwyżek stóp i być może jeszcze w tym roku zacznie je obniżać. To bardzo bycza narracja, ale jej wydźwięk tłumiły w ostatnim czasie doniesienia o kłopotach kolejnych banków regionalnych. Mowa o Western Alliance Bancorp i PacWest Bancorp, które zmagają się z odpływami depozytów, przez co rynki obawiają się powtórki historii Silicon Valley Banku i Signature.
Indeksy pod lupą
Trudno się zatem dziwić, że Wall Street utknęła ostatnio w miejscu. S&P 500 konsoliduje się pod oporem 4200 pkt i mimo kilku prób podejścia do bariery niedźwiedzie wciąż są górą. Napędzany dobrymi wynikami technologicznych tuzów Nasdaq Composite radzi sobie nieco lepiej, ale również ma problem z pokonaniem ważnego oporu przy 12 300 pkt. Patrząc na oba wykresy z szerszej perspektywy, wciąż otwarte jest pytanie, czy trwający od października trend to tylko korekta w bessie, czy początek nowego rynku byka?
Ten dylemat udzielił się ostatnio także warszawskim blue chips. WIG20 zatrzymał się bowiem tuż pod szczytem trendu 1955 pkt i wszedł w fazę krótkoterminowej konsolidacji. Oscylatory MACD i RSI poruszają się w bok w strefach neutralnych, sugerując fazę wyczekiwania. Optymistycznie wygląda zachowanie średnich kroczących z 50 i 200 sesji, które łagodnie zakręciły w górę, pokazując przewagę popytu. Ich linie wyznaczają strefę wsparcia między 1820 i 1714 pkt, ale zakładając kontynuację hossy, indeks powinien wyjść nad 2000 pkt i po solidnej korekcie z I kwartału wykonać również solidny skok w górę.