Wówczas grupa uzyskała ze sprzedaży 138,6 mln zł. – Niższe przychody to przede wszystkim efekt sytuacji panującej na rynku walutowym.

Ponieważ zdecydowaną większość produkcji kierujemy na rynki zagraniczne, to słabe euro przyczynia się do spadku wartości eksportu liczonego w złotych – mówi Mariusz Gromek, przewodniczący rady nadzorczej Barlinka. Zdecydowanie bardziej akcjonariusze powinni być zadowoleni z wyniku netto. Grupa wypracowała zysk, co jest dużym osiągnięciem, zważywszy że w I kwartale 2009 r. miała 5,1 mln zł straty.

Barlinek około 85 proc. przychodów uzyskuje ze sprzedaży deski podłogowej. Tylko 15–20 proc. produkcji kieruje na rynek polski. Słaby popyt może dodatkowo zmusić zarząd do ograniczenia krajowej sprzedaży. – W pierwszych miesiącach popyt na deskę spadł o 10–15 proc. w stosunku do tego samego okresu ubiegłego roku. Jeśli tendencja się utrzyma, będziemy jeszcze więcej wyrobów wysyłać za granicę – twierdzi Gromek. Dodaje, że szczególnie źle sytuacja wyglądała w styczniu i lutym. Wprawdzie w marcu się poprawiła, ale było to chwilowe, gdyż w kwietniu popyt znowu spadł.

Niejednoznaczne tendencje występują też za granicą. Na zachodzie i wschodzie Europy popyt na deskę utrzymuje się na dotychczasowym poziomie lub lekko rośnie. Zdecydowanie słabiej jest w krajach Europy Środkowo-Wschodniej oraz na Bałkanach. Co jednak najważniejsze, w Europie wygasła wojna cenowa, której apogeum miało miejsce w 2009 r. Teraz dochodzi do niej co najwyżej przy dużych przetargach.

Zdecydowanie bardziej spółka zadowolona jest ze sprzedaży peletu (materiał opałowy ze sprasowanych odpadów drzewnych). W tym roku chce sprzedać jego rekordową ilość (145 tys. ton). W strukturze przychodów grupy będzie rosło znaczenie brykietu (materiał opałowy wykonywany z mieszanki różnych składników, np. torfu, miału, słomy). Firma uruchomiła jego produkcję w Rumunii. Za trzy–cztery miesiące ruszy kolejny zakład na Ukrainie. Na ich uruchomienie Barlinek wyda około 8 mln zł. W tym roku więcej inwestycji nie planuje.