Ten tydzień na rynkach będzie upływał pod znakiem banków centralnych. To przepis na podwyższoną zmienność, a może pole do zaskoczeń jest mocno ograniczone?
Jeśli chodzi o same decyzje w sprawie stóp procentowych, to sprawa wydaje się być jasna. W przypadku Fedu, po ostatnich danych makroekonomicznych, powinno dojść do dalszego spowolnienia tempa podwyżek stóp. W praktyce można się więc spodziewać podwyżki o 25 pkt bazowych. Dużym znakiem zapytania jest to, jak będzie brzmiał komunikat po posiedzeniu i co on będzie sugerował. Czy będzie w nim faktycznie złagodzenie retoryki i pierwsze sygnały, że stopniowo zbliżamy się do końca cyklu podwyżek czy wręcz przeciwnie. Jeśli zaś chodzi o Europejski Bank Centralny i Bank Anglii, sytuacja wygląda podobnie. Oczekiwania są dość jasne, mowa jest o podwyżkach o 50 pkt bazowych, ale także tutaj retoryka i komunikaty po posiedzeniach będą odgrywały bardzo dużą rolę.
Czyli bardziej powinniśmy zwrócić uwagę na to, co się wydarzy po samych posiedzeniach banków centralnych, a nie na to, co stanie się faktycznie ze stopami procentowymi?
Tak, bo oba będą determinowały to, jak będzie wyglądała dalsza ścieżka stóp procentowych w 2023 r., a przynajmniej oczekiwania z nią związane. To z kolei będzie determinować poziom apetytu na ryzyko. Jeśli chodzi o skalę zmienności na rynku, to ja jednak większą wagę przyłożyłbym do sezonu wyników w Stanach Zjednoczonych, bo w tym przypadku rynek wchodzi w najważniejszą fazę, w trakcie której poznamy wyniki największych amerykańskich firm. Reakcja rynkowa na to wydarzenie może wywołać większy efekt.