Mimo licznych zawirowań politycznych i gospodarczych kurs ropy naftowej na światowych rynkach jest dość stabilny. W ostatnich kilkunastu dniach w przypadku gatunku Brent mieści się w dość wąskim przedziale 71–76 USD za baryłkę. Z kolei w piątek oscylował w pobliżu 75 USD.
– Zmienność cen w ostatnich dniach jest ograniczona, bo inwestorzy mają chyba problem z oceną tego, jaki wpływ na rynek naftowy będzie mieć wynik wyborów prezydenckich w USA – komentuje Grzegorz Maziak, analityk rynku paliw e-petrol.pl. Jego zdaniem niewielki wpływ na notowania mają dziś spekulacje dotyczące ewentualnego zaostrzenia sankcji wobec Iranu i Wenezueli, które mogłyby ograniczyć podaż ropy na globalnym rynku. Z drugiej strony również zgłaszane zapotrzebowanie na surowiec nie jest obecnie zbyt wysokie. – Słabość popytu na paliwa w Chinach jest od dłuższego czasu głównym obciążeniem dla notowań surowca i najnowsze dane na temat importu nie poprawiają na pewno nastrojów inwestorów liczących na wyraźniejsze odbicie na rynku naftowym – uważa Maziak.
Przewaga podaży nad popytem
Na napięcia geopolityczne cały czas baczną uwagę zwracają giełdowe spółki działające na rynku ropy i produktów ropopochodnych. Unimot wskazuje m.in. na konflikt między Izraelem a Hezbollahem oraz potencjalne działania Iranu, które zwiększają ryzyko zakłóceń w dostawach z Bliskiego Wschodu. – Dodatkowo wynik wyborów prezydenckich w USA, wygranych przez Donalda Trumpa, może wyznaczyć nowe kierunki w polityce zagranicznej i energetycznej, a co za tym idzie, wpłynąć na stabilność rynku ropy. Surowiec niejako „czekał” na wynik wyborów, a po ogłoszeniu zwycięstwa kandydata republikanów obserwowaliśmy blisko 3-proc. spadek jego notowań, co odzwierciedla oczekiwania inwestorów wobec potencjalnie korzystnych zmian w polityce energetycznej USA – twierdzi Robert Brzozowski, wiceprezes ds. handlowych Unimotu. Jego zdaniem w zależności od rozwoju sytuacji geopolitycznej prognozowane są dwa scenariusze cenowe. W przypadku stabilizacji sytuacji ceny ropy mogą spaść do poziomu około 60 USD za baryłkę, natomiast w razie eskalacji konfliktów mogą wzrosnąć do 80–90 USD, z możliwością dalszego wzrostu w przypadku pogłębiających się napięć.
Orlen zauważa, że od ponad roku na globalnym rynku ropy utrzymuje się strukturalna przewaga podaży nad popytem. „Popyt przyrasta wolniej, niż oczekiwano, bo globalny wzrost gospodarczy jest słaby, a transformacja energetyczna sprawia, że w perspektywie globalny popyt będzie maleć. W Chinach popyt na ropę i paliwa płynne rośnie o połowę wolniej niż w latach 2010–2019 i szczyt popytu na benzynę i diesla Chiny mają już za sobą” – twierdzi zespół prasowy Orlenu. Dodaje, że wysokie ceny ropy (ponad 80 USD) sprawiły, że wydobycie ropy spoza państw OPEC+ przyrastało bardziej niż globalny popyt, co zmuszało kraje OPEC+ do ograniczania produkcji.