Już dawno nie było na warszawskiej giełdzie tak dramatycznych zmian trendu w tak krótkim czasie. O ile w styczniu i lutym wyliczałem co tydzień kolejne średnioterminowe, a nawet długoterminowe techniczne i fundamentalne sygnały kupna, jakie pojawiały się jeden za drugim na warszawskim parkiecie, to od kwietnia wszystko to jest równie konsekwentnie i bezwzględnie przekreślane.
WIG20 w uścisku niedźwiedzia
Zacznijmy rozważania od diagnozy sytuacji technicznej. Oczy wszystkich skierowały się w mijającym tygodniu na wykres WIG20, gdzie doszło do wydarzenia o fatalnym wydźwięku. Indeks dużych firm z impetem przebił październikowo-grudniowe dołki. W tej sytuacji pojawiło się podejrzenie wybicia w dół z ponadpółrocznego trendu bocznego. Biorąc pod uwagę obszerność i czas trwania owej konsolidacji, można sobie wyobrazić, że indeks dużych spółek bez trudu spadnie grubo poniżej 2000 pkt, nawet w okolicę 1700–1800 pkt. Pesymiści zyskali mocne potwierdzenie tezy o tym, że wspomniany ponadpółroczny zastój to jedynie przedłużona korekta sierpniowej panicznej fali wyprzedaży, a teraz czas na kolejną falę przeceny. Innymi słowy, na wykresie WIG20 bez trudu można się dopatrzyć groźby wejścia rynku w drugą fazę bessy. Bessy, która jeszcze na początku roku zdawała się przechodzić na dobre do historii.
Można pocieszać się jeszcze tym, że WIG20 to jedynie niewielki wycinek całego polskiego rynku akcji (przynajmniej pod względem liczebności), a na dodatek jest to indeks, który stosunkowo słabo sprawował się jeszcze nawet na początku roku. Z tego powodu być może zamiast demonizować znaczenie ostatnich wydarzeń na wykresie popularnego wskaźnika, lepiej bacznie obserwować wydarzenia na szerokim rynku akcji, w licznym gronie małych spółek.
WIG-Plus pod lupą
Naturalnym benchmarkiem dla oceny sytuacji na szerokim rynku wydaje się nie tyle indeks WIG (bo ten zdominowany jest przez te same spółki, co WIG20), ile nieco zapomniany WIG-Plus, który gromadzi obecnie 174 firmy z różnorodnych branż, a żadna z tych firm nie wywiera na jego wartość decydującego wpływu. Ten drugi indeks jest godny uwagi także ze względu na silne i stabilne (a więc łatwiejsze do kontrolowania) trendy, jakie można było zauważyć w przeszłości.
Dobra wiadomość jest taka, że WIG-Plus, w odróżnieniu od WIG20, nie pogłębił jeszcze ubiegłorocznych dołków. Innymi słowy – jego ostatnia zniżka nie zniwelowała jeszcze w całości zysków ze stycznia i lutego. Niestety, fakt ten jest niewielkim pocieszeniem dla posiadaczy akcji, bo straty WIG-Plus od marcowego szczytu przekroczyły już 15 proc. Patrząc na wykres trudno się upierać przy tezie mówiącej, że nadal mamy do czynienia z trendem wzrostowym. Diagnoza jest zupełnie odwrotna – od połowy marca kolejne dołki i szczyty układają się na coraz niższych pułapach. Spełniona jest więc książkowa definicja tendencji zniżkowej. Wydarzenia mijającego tygodnia idealnie się w to wpasowały. Po rachitycznej próbie odbicia w końcu kwietnia nadeszła fala spadkowa, która bez trudu popchnęła WIG-Plus poniżej kwietniowego minimum.