Idąc tropem N.N. Taleba i jego teorii o „Czarnych Łabędziach", postanowiliśmy zapytać ekspertów o potencjalne niespodziewane ryzyka, które mogą negatywnie zaskoczyć inwestorów w tym roku.
– Niespodziewane zdarzenia, bardzo mało prawdopodobne, bardzo intensywnie zaprzątają analityków od upadku banku Lehman Brothers w 2008 r. To był najbardziej klasyczny „Czarny Łabędź" z tych, które zdarzyły się w ostatnich latach, ponieważ bankructwo tego banku absolutnie nie powinno się zdarzyć, gdyby politycy amerykańscy zachowali choćby minimum zdrowego rozsądku – przypomina Alfred Adamiec, zarządzający aktywami w Niezależnym Domu Maklerskim.
– To wydarzenie ma zresztą bardzo istotny wpływ na szanse wystąpienia kolejnych „Czarnych Łabędzi". Po nauczce z kryzysu 2008 r. globalni decydenci doskonale wiedzą, że w razie niespodziewanego obrotu wydarzeń reakcja polityczna i monetarna musi być szybka i bardzo zdecydowana oraz skoordynowana w skali światowej (przynajmniej w krajach OECD). Dlatego kluczowe nie jest pytanie, czy dojdzie do negatywnych niespodzianek, ale wątpliwość, na ile te niespodzianki będą mogły długotrwale zaszkodzić stabilności i wzrostowi gospodarczemu – dodaje.
Gdy „białe" okaże się „czarne"
Jakich „Czarnych Łabędzi" może się obecnie obawiać inwestor znad Wisły? Krzysztof Borowski, profesor SGH i wieloletni giełdowy praktyk, na początku wskazuje na zdarzenia już zidentyfikowane, ale zdaniem eksperta ich konsekwencje mogą być znacznie poważniejsze, niż się obecnie wydaje.
– W najbliższym czasie nad warszawskim parkietem mogą pojawić się trzy „Czarne Łabędzie". Właściwie zostały one już zidentyfikowane jako białe, ale niestety, ich kolor może ulec zmianie na szary lub nawet czarny. Pierwszym z nich będzie wygrana w wyborach we Francji Marine Le Pen, która dąży do wyjścia Francji z UE – zaznacza.