Europejskie ceny gazu ziemnego, które jeszcze pod koniec sierpnia poprawiły rekord z czasu paniki po rozpoczęciu przez Rosję inwazji na Ukrainę, spadły najniżej od ponad dwóch miesięcy. We wtorek w będących punktem odniesienia dla UE kontraktach holenderskich megawatogodzinę gazu wyceniano na 166 euro, czyli na niespełna połowę tego, co w letnim szczycie.

Obawy przed brakami błękitnego paliwa zimą łagodzą sprzyjające prognozy pogody oraz informacje o wysokim zapełnieniu magazynów na początku sezonu grzewczego. Przez najbliższe dwa tygodnie temperatury w Europie mają utrzymywać się powyżej średniej, a to powinno opóźnić moment rozpoczęcia opróżniania magazynów. Do tego dobre warunki dla energetyki wiatrowej powinny ograniczać zapotrzebowanie na gaz do celów energetycznych.

Średnie wypełnienie magazynów w UE sięgało w sobotę 88 proc., czyli nieco powyżej pięcioletniej średniej. Według agencji Bloomberg zwiększone dostawy gazu LNG oraz przesył gazociągami z Norwegii powinny pozwolić krajom UE uniknąć deficytu gazu zimą. Jednak margines błędu prognoz jest minimalny, a to sprawia, że nerwowość na rynku mogą wywoływać nawet niewielkie zaburzenia w dostawach.

Podejrzenia, że za eksplozjami na gazociągu Nord Stream stał sam Kreml, nasilają spekulacje, że w sezonie grzewczym dostawy rosyjskiego gazu do Europy spadną praktycznie do zera. Taka wersja wskazywałaby na daleko idącą determinację Moskwy w kwestii destabilizowania rynków energetycznych.

Gazprom poinformował odbiorców, że po wybuchach wciąż możliwe są ograniczone dostawy gazociągiem Nord Stream 2. Jednak ich uruchomienie wymagałoby zgody UE, a wobec pogłębiających się napięć z Rosją ta jest mało prawdopodobna. Jednocześnie napięcia między Gazpromem a ukraińskim Naftohazem grożą wstrzymaniem dostaw błękitnego paliwa przez terytorium Ukrainy.