Jednym z głównych mankamentów dotychczasowych prób prywatyzacji spółek chemicznych było tempo, a właściwie jego brak. Za każdym razem zaplanowany i tak na długie miesiące proces przeciągał się dodatkowo w czasie. W efekcie za każdym razem, gdy tylko przychodziło do ostatecznych rozstrzygnięć, sytuacja gospodarcza była już zupełnie inna niż w momencie, gdy rozpoczynano prywatyzację.
[srodtytul]Przedłużające się procedury[/srodtytul]
Jednym z powodów odrzucenie przez Skarb Państwa dwa tygodnie temu ofert zakupu Zakładów Azotowych Puławy i Zakładów Chemicznych Police była poprawa koniunktury w branży chemicznej. – Oferty cenowe, które zostały złożone jesienią 2010 r., przestały odzwierciedlać wartość rynkową zakładów – wyjaśniał w rozmowie z „Parkietem” Adam Leszkiewicz, wiceminister Skarbu Państwa. Z dokładnie odwrotną sytuacją mieliśmy do czynienia wiosną 2010 r., kiedy MSP odstąpiło od sprzedaży Azotów Tarnów, Ciechu i ZAK (d. Zakłady Azotowe Kędzierzyn). Wpływ na tamtą decyzję miało m.in. pogorszenie się sytuacji w sektorze chemii i w samych firmach. Z kolei jesienią 2006 r. Skarb Państwa zablokował sprzedaż tarnowskich i kędzierzyńskich zakładów, uzasadniając to poprawą koniunktury. Wyniki finansowe obu firm okazały się znacznie lepsze, niż zakładano na początku roku, gdy wynegocjowano warunki transakcji. MSP uznało więc, że ustalone wcześniej ceny są zbyt niskie. I tak naturalne wahania koniunktury za każdym razem krzyżowały ministerialne plany.
[srodtytul]Kto wie więcej o chemii[/srodtytul]
Teraz, jak zapowiada Leszkiewicz, resort ma jeszcze raz spróbować sprywatyzować spółki chemiczne. Oczywiste wydaje się, że tym razem musi to zrobić znacznie szybciej niż poprzednio. Wszystko wskazuje na to, że dla polskiej chemii, opartej w dużej mierze na produkcji nawozów, właśnie rozpoczyna się okres świetnej koniunktury. Analitycy przewidują wynikający z sytuacji w sektorze spożywczym wzrost popytu na nawozy i prognozują poprawę wyników finansowych naszych spółek. To znakomita okazja na sprzedaż ich akcji, po warunkiem że uda się to zrobić w czasie boomu. Trzeba się więc spieszyć.