– Dotychczas Węglokoks kojarzony był jako największy eksporter węgla. Nie tylko chcemy, ale musimy to zmienić. Ilość węgla przeznaczanego na eksport maleje. Najlepiej obrazują to wielkości z ostatnich dwóch lat. W 2010 roku sprzedaliśmy 8,7 miliona ton węgla. W 2011 r. było to 4,7 mln ton. Nie przewiduję, by w kolejnych latach notowane były dalsze spadki. Ale też nie można liczyć na znaczący wzrost eksportu. Dlatego weszliśmy na drogę dywersyfikacji naszej działalności – mówił Jerzy Podsiadło, prezes Węglokoksu.
To m.in. dlatego spółka kupiła od Kompanii Węglowej za prawie 300 mln zł Hutę Łabędy i za ok. 40 mln zł (ceny nie ujawniono) Nadwiślańską Spółkę Energetyczną. Kolejne akwizycje to Węglozbyt i Zakład Wzbogacania Węgla Julian. Eksporter startował również w wyścigu o 85 proc. akcji Centralnego Ośrodka Informatyki Górnictwa, ale wyłączność negocjacyjną w rozmowach ze Skarbem Państwa ma przy tej transakcji na razie firma Wasko.
Ponadto Węglokoks nie wyklucza, że zaangażuje się bezpośrednio w wydobycie węgla. Zresztą to nie nowość – w 2011 r. upadła koncepcja jego integracji z Katowickim Holdingiem Węglowym. Teraz miałby zainwestować w wydobycie resztówek w Kompanii Węglowej, a w przyszłości zagospodarować część złoża w nieczynnej kopalni Jan Kanty w Jaworznie. Skąd ma na to pieniądze?
W ubiegłym roku Węglokoks sprzedał niespełna 5 proc. udziałów w Polkomtelu, za które otrzymał ok. 700 mln zł. Ze wstępnych danych wynika, że Węglokoks zamknął ubiegły rok z przychodami ponad 2 mld zł i zyskiem netto 0,5 – 0,6 mld zł (wyłączając zysk ze sprzedaży walorów Polkomtelu, byłoby to ok. 160 mln zł). Według naszych wstępnych szacunków teraz sam Węglokoks jest wart ponad 1 mld zł, ale cała grupa będzie warta w momencie debiutu nawet ponad 1,5 mld zł. Nie będzie raczej nowej emisji akcji. Skarb Państwa sprzeda najprawdopodobniej ok. 30 proc. walorów (ma 100 proc.). Wiceminister gospodarki Tomasz Tomczykiewicz podkreśla, że debiut Węglokoksu jesienią jest realny.