Dwa tytuły wielkoszlemowe, rankingowy numer 1 na świecie, finał Wimbledonu, finał igrzysk olimpijskich, ponad 8,5 mln dolarów premii tylko za zwycięstwa na kortach – to skrócony bilans jej sezonu na kilka tygodni przed jego zamknięciem.
Mimo tych osiągnięć dla świata Andżelika Kerber nie jest tenisową divą. Powód jest widoczny – z natury to antygwiazda, nie prowokuje gazet kolorowych i internetu do zajmowania się jej życiem prywatnym, nie mówi za dużo, jest konkretna, naturalna, pozytywnie nastawiona do rzeczywistości, jak na normy tenisowych milionerek – wybitnie skromna.
Trudno doszukać się w jej zachowaniu odstępstw od norm, odrobiny szaleństwa i nieprzewidywalności. W zastępstwie media mogą tylko pisać, że Andżelika, dla przyjaciół najczęściej Ania lub Angie, to fałszywa tenisistka leworęczna. To prawda – wszystkie zwykłe czynności robi prawą ręką, w niej trzyma nóż, łyżkę, długopis lub kredkę (lubi rysować, ale tylko dla siebie).
Rodzice niczego nie zmieniali, zostawili trzyletniej córce wybór i ona uznała, że rakieta tenisowa lepiej leży, właściwie nie wiadomo dlaczego, w lewej dłoni. – Mam w niej więcej wyczucia niż w prawej – mówi niemiecka mistrzyni rakiety i to jest najprostsza odpowiedź.
Swoją drogą, takie przypadki w tenisie to żadna nowina. Najlepiej znany przykład leworęczności wyłącznie sportowej daje dziś Hiszpan Rafael Nadal, przed nim tak grał jego mentor i przyjaciel Carlos Moya, podobnie walczyły mistrzyni Wimbledonu Francuzka Marion Bartoli i wiecznie młoda Kimiko Date-Krumm z Japonii.