Jeśli chodzi o wzrost PKB, spodziewam się lekkiej tendencji spadkowej, ale projekcja (prognozy DAE NBP – red.), która sugeruje, że wzrost gospodarczy będzie zmierzał w kierunku 3 proc. pod koniec 2020 r. wydaje mi się zbyt ostrożna. Moim zdaniem wzrost PKB wyniesie średniorocznie w tym okresie powyżej 4 proc. Byłoby dobrze utrzymać tempo wzrostu gospodarki na poziomie 5 proc. rocznie, jednak wolniejszy od optymalnego, ale systematyczny wzrost PKB też jest zadowalający.
Za prognozami ekonomistów NBP stoi założenie, że hamował będzie wzrost konsumpcji, bo program 500+ podtrzymuje już tylko jej poziom, ale jej nie zwiększa. Jednocześnie – pod wpływem przyspieszenia inflacji – zwolni realny wzrost dochodów z pracy. Pani tej diagnozy nie podziela?
Konsumpcja zależy nie tylko od twardych danych ekonomicznych, ale i reakcji konsumentów. Mój optymizm co do poziomu konsumpcji w Polsce wynika właśnie z obserwacji nastrojów społecznych, na które wpływ ma m.in. to, że niektóre media wyolbrzymiają sukcesy w dziedzinie gospodarki i finansów publicznych. Uważam też, że ujawnią się pozytywne skutki przywrócenia niższego wieku emerytalnego. Wielu specjalistów zaczęło pobierać emerytury, ale kontynuuje też pracę, dzięki czemu budżety tych gospodarstw domowych zwiększyły się, generując dodatkowy efektywny popyt. Analizując perspektywy gospodarki, nie można też zapominać o tym, że pod koniec trzeciego kwartału ub.r. obok konsumpcji włączył się motor inwestycyjny. Obecnie mamy wysoką aktywność inwestycyjną rządu i samorządów, a w rezultacie ruszyły również inwestycje indukowane (stymulowane przez fundusze unijne – red.) i autonomiczne w sektorze prywatnym, często finansowane kredytem. To jest dodatkowy argument na rzecz utrzymywania referencyjnych stóp procentowych NBP na obecnym poziomie.
Prof. Jerzy Hausner powiedział niedawno, że niska inflacja pomimo szybkiego wzrostu PKB rodzi pewne wątpliwości co do jakości tych danych. Bierze pani pod uwagę możliwość, że inflacja jest faktycznie wyższa, niż pokazują oficjalne dane GUS, tylko jest źle zmierzona?
Koincydencja szybkiego wzrostu i niskiej inflacji jest zagadką w świetle tych teorii ekonomicznych, które koncentrują się głównie na relacjach podaży i popytu. Są też i inne, bardziej kompleksowe teorie, które wyjaśniają, dlaczego w historii gospodarczej świata było wiele okresów szybkiego wzrostu gospodarczego realizowanego przy niskiej dynamice cen, a nawet spadkowej ich tendencji. Następująca obecnie cyfryzacja wszystkich dziedzin życia jest źródłem wzrostu wydajności pracy na miarę pierwszej rewolucji przemysłowej, z tą różnicą, że w czasach nam współczesnych maszyna zastępuje nie wysiłek fizyczny, lecz intelekt człowieka. Masowość tego procesu czyni niemal wszystkie wyroby coraz bardziej dostępnymi cenowo, co odzwierciedla statystyka.
To może wyjaśniać, dlaczego ogólnie na świecie inflacja jest dziś niższa, niż była dawniej w tym samym stadium cyklu koniunkturalnego, ale nie tłumaczy, dlaczego w Polsce ceny rosną wyraźnie wolniej niż w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej.