Grzegorz Dzik, Impel: Znaleźliśmy się na pierwszej linii starcia z pandemią

WYWIAD | Grzegorz Dzik z prezesem Grupy Impel rozmawia Zbigniew Lentowicz

Publikacja: 19.03.2020 05:00

Grzegorz Dzik

Grzegorz Dzik

Foto: materiały prasowe

Czy zarząd Impelu, usługowego potentata w kraju, przygotowuje już akcjonariuszy na pesymistyczny tegoroczny scenariusz rozwoju firmy w związku ze skutkami ataku koronawirusa?

Gdy będzie taka potrzeba, to zgodnie z przepisami będziemy rzetelnie komunikować interesariuszom stan spraw. Dziś skupiamy się na dostosowaniu grupy do odpowiedzialnego działania w nadzwyczajnych okolicznościach i pod wielką presją moralną, do niedawna rzadko przywoływaną w biznesie. Mamy umowy na opiekę przy pacjencie, gdzie nasze służby współdziałają z personelem medycznym 123 szpitali. Dodatkowo utrzymujemy czystość, zarządzamy techniką i bezpieczeństwem dostępu w tych placówkach. W ciągu ostatnich tygodni nasi pracownicy nagle znaleźli się na pierwszej linii walki z pandemią. W wielu ośrodkach medycznych to serwisowy personel z Impelu odpowiada za bezpieczeństwo higieniczne pacjenta, często za zaopatrzenie w podstawowe środki higieny. Praktycznie wchodzimy do akcji tuż po pielęgniarkach i lekarzach. Utrzymywanie odpowiedniego stanu sanitarnego w szpitalach jest integralną częścią procesu terapeutycznego. Nasi pracownicy są świadomi ryzyka i wiedzą, że to nie do nich jest skierowane hasło: zostańcie w domu! Ale na posterunku trzyma ludzi z Impelu nie tylko poczucie obowiązku, lecz także podstawowa konieczność: muszą zarabiać na życie, mają przecież rodziny, zobowiązania finansowe.

Praca w zagrożeniu ma już swoją nową cenę?

Presja płacowa w usługach bardzo nasiliła się w ostatnich latach. Teraz koronawirus na porządku dnia postawił konieczność kompensowania ludziom dodatkowego ryzyka. Coraz częściej jest oczekiwanie, że wynagrodzenie za narażanie się na pierwszej linii frontu epidemicznego będzie proporcjonalne do zagrożeń. Jednakże jest to możliwe wyłącznie w sytuacjach, kiedy nasi klienci szpitalni mają na to środki. W kilku placówkach wespół z dyrekcjami szpitali osiągnęliśmy racjonalne porozumienie.

W administracji Impelu staramy się, jak dalece się tylko da, zmniejszać zagrożenie koronawirusem przez zmianę organizacji pracy. Stworzyliśmy w pionach back office warunki do zdalnej aktywności. Nasi specjaliści wdrożyli też nowoczesne narzędzia IT do zarządzania dużymi grupami zadaniowymi tworzonymi w różnych segmentach firmy. Systemy komunikacji cyfrowej są, jak się okazuje, w obecnej niełatwej sytuacji bardzo użyteczne.

Grupa Impel zatrudnia w różnej formie ponad 20 tys. pracowników, macie już w swoim gronie bezpośrednie ofiary koronawirusa?

Rąk do pracy brakuje w całej branży usługowej nie od dziś. Teraz tylko te niedostatki kadrowe się pogłębiają. Część naszych pracowników odbywa kwarantannę. Kiedyś to były pojedyncze przypadki – obecnie już te ubytki stają się znaczące, a więc zauważalne. Wielu pracujących u nas rodziców po zamknięciu szkół musiało się zająć dziećmi.

Na razie z bieżącymi problemami sobie radzimy, ale potrzebujemy już wsparcia.

Co pan ma na myśli?

Władze słusznie skupione na ratowaniu ludzkiego życia i zapewnieniu poczucia bezpieczeństwa obywatelom wydają się nie doceniać coraz pilniejszej potrzeby stymulowania gospodarki. Jeśli ekspansja koronawirusa w Polsce przyjmie najbardziej niekorzystny wariant i kolejne branże dołączą do pogrążonych już w zapaści turystyki czy hotelarstwa, sprawą najwyższej wagi stanie się ratowanie elementarnego łańcucha dostaw towarów i usług. Paraliż czy wręcz przerwanie obrotu gospodarczego spowodowane upadłościami firm byłoby w naszych warunkach katastrofą.

Ale nad pakietem wsparcia i stabilizacji gospodarki, jak zapewnia premier Morawiecki, rząd już pracuje. Za jego kształt odpowiada pani minister Emilewicz.

Rozumiem, że władze działają pod ogromną presją, i doceniam te starania, ale dalekowzrocznych działań na polu gospodarczym jeszcze nie dostrzegam. Konieczne jest zażegnanie ryzyka gospodarczej zapaści. Mam obawy, że już reakcje decydentów na to, co się dzieje na rynkach, są spóźnione. Nie możemy pozwolić na zniszczenie łańcucha dostaw, czyli destrukcję obrotu gospodarczego, którego nie da się potem łatwo i szybko odtworzyć.

Z podobną energią, z jaką rząd przystąpił do ochrony życia, już dziś należałoby, wykorzystując wszelkie dostępne instrumenty, ratować i podtrzymywać płynność w przedsiębiorstwach, nawet jeśli wymaga to – na okres najgłębszego kryzysu – wyjścia z gorsetu sztywnych zasad i ograniczeń budżetowych państwa. Trzeba działać z wyprzedzeniem. Przedsiębiorcy na razie pozostawieni sami sobie alarmują: w nadzwyczajnych okolicznościach potrzebne są też niestandardowe i wyjątkowe środki.

Jakie?

Firmy na przykład powinny mieć w przejściowym okresie możliwość elastyczniejszego zatrudniania brakujących fachowców. Trzeba koniecznie zlikwidować ustawowy warunek otrzymywania dofinansowania do zatrudniania osób niepełnosprawnych w postaci braku zaległości w ZUS. Konieczne jest też zniesienie wymogu utrzymywania tzw. dobrej sytuacji ekonomicznej dla pracodawców pobierających dotacje. Jeśli utrzymamy te przepisy, to osoby niepełnosprawne i ich pracodawcy będą kolejnymi ofiarami utraty płynności firm pustoszonych przez skutki koronawirusa.

A wracając do opieki medycznej. Czego usługodawcom takim jak Impel, wspierającym lekarzy, brakuje dzisiaj najbardziej?

Na co dzień jako wieloletni przecież partner szpitali obserwujemy, że wiele z nich ma ogromne kłopoty finansowe. W szczytowym okresie ataku koronawirusa – moim zdaniem – rozsądna byłaby pomoc publicznych banków w wykupywaniu faktur za usługi w zakresie opieki medycznej służącej profilaktyce, zachowaniu oraz przywracaniu i poprawie zdrowia pacjentów, a także za dostawy podstawowych lekarstw i niezbędnych środków sanitarnych. Sądzę, że przyjęcie nawet tymczasowych rozwiązań w tej sprawie jest w możliwościach rządu. Przecież tym doraźnym sposobem publiczny grosz mógłby uchronić szpitale od kłopotów, ale też pracować na rzecz utrzymania płynności gospodarczego obrotu, którego podstawą są dziś tysiące małych i większych firm poddostawczych, bez których, po ich upadku, sobie nie poradzimy nie tylko w systemie ochrony zdrowia, ale też całej polskiej gospodarce.

CV

Grzegorz Dzik jest absolwentem Wydziału Budownictwa Lądowego Politechniki Wrocławskiej. Współzałożyciel, a dziś prezes spółki Impel, która zaczynała od sprzątania i usług dekarskich, a obecnie jest jedną z największych w Polsce firm specjalizujących się w outsourcingu dla przedsiębiorstw. Działacz gospodarczy, filantrop, prezes Fundacji Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową. Jest laureatem wielu nagród biznesowych i kawalerem Orderu Uśmiechu. zl

Parkiet PLUS
Zyski spółek z S&P 500 rosną, ale nie tak szybko jak ten indeks
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Parkiet PLUS
Tajemniczy inwestor, czyli jak spółki z GPW traktują drobnych graczy
Parkiet PLUS
Napływ imigrantów pozwolił na odwrócenie reformy podnoszącej wiek emerytalny
Parkiet PLUS
Ile dotychczas zyskali frankowicze
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Parkiet PLUS
Wstrząs polityczny w Tokio, który jakoś nie wystraszył inwestorów
Parkiet PLUS
Coraz więcej czynników przemawia przeciw złotemu