Wprawdzie jeszcze w czerwcu we Francji i Wielkiej Brytanii odbędą się wybory parlamentarne, a na jesieni do urn pójdą Niemcy, ale nie będzie to już tak mocno absorbowało uwagi rynków.
Sam Macron dostał od inwestorów duży kredyt zaufania. Czy słusznie, przekonamy się 15 maja, gdy ogłosi nazwisko nowego premiera Francji. I po 18 czerwca, gdy będą znane wyniki nowego rozdania parlamentarnego.
Zwycięstwo Macrona będzie miało wpływ nie tylko na Francję, ale też na całą Unię. Perspektywa zacieśnienia współpracy na linii Paryż–Berlin sprawi, że Unia prawdopodobnie postawi twarde warunki Wielkiej Brytanii podczas negocjacji ws. Brexitu. Prawdopodobnie też zaowocuje ściślejszą integracją strefy euro, co odbędzie się kosztem unijnych krajów spoza tego grona (w tym Polski).
Wpływ polityki na giełdy tak ostatecznie nie zniknie. Będą jeszcze wracać tematy związane z polityką Trumpa, negocjacjami ws. Brexitu czy sytuacją geopolityczną wokół Korei Płn. Tyle tylko że tu już potrzebne będą naprawdę silne impulsy, żeby wywrzeć stałą presję na ceny akcji.
Oczekiwana wygrana Macrona stała się w poniedziałek impulsem do realizacji zysków na giełdach. Powoduje też, że obecnie uwaga inwestorów przesunie się z polityki w kierunku danych makroekonomicznych. W drugim tygodniu maja w centrum uwagi znajdą się raporty z Chin, Niemiec i USA. Z naciskiem na te ostatnie. Publikowane w czwartek i piątek dane o inflacji i sprzedaży detalicznej będą analizowane w kontekście czerwcowej decyzji Fedu ws. stóp. Rynek terminowy wskazuje na duże prawdopodobieństwo kolejnej podwyżki. To jednak jeszcze nie jest całkowicie uwzględnione w cenach akcji. Stąd też ewentualna gra pod podwyżkę może schłodzić nastroje na giełdach.