Początek tygodnia przyniósł nowe szczyty S&P500, europejskie akcje mają za sobą najlepszą passę od pięciu miesięcy. O ile chwilowa cisza w Korei Północnej może zostać uznana za czynnik pozytywny, o tyle zdjęcia i filmy ze zniszczonej Florydy stoją w pewnej sprzeczności z przekazem, że „nic się nie stało". Oczywiście, można argumentować, że najgorszy możliwy scenariusz się nie zrealizował, ale tak właśnie zazwyczaj się dzieje i wątpliwe, czy jest to powód, by szykować się do kolejnej fali hossy.
Jasne jest, że oceniane na 100–200 mld USD straty wywołane przez kataklizmy spowodują wyższą dynamikę PKB w USA w 2018 r., ale w jaskrawej sprzeczności z logiką stoi argumentacja, że jest to coś pozytywnego – zawsze nieuchronnie wywołuje ona pytanie, czemu nie zatapiamy własnych miast, by pobudzić wzrost gospodarczy. Pierwsze szacunki mówią, że w III kwartale negatywny efekt katastrof sięgnie około 0,8–1 proc. kwartał do kwartału, porównywalny może być wpływ huraganów w przyszłym kwartale.
Innym powodem, dla którego rynek akcji nie przejął się żywiołem, może być przekonanie, że zamyka on kwestię kolejnych podwyżek stóp procentowych przez FOMC przed końcem roku. Rynkowe wyceny szans na podwyżki spadły przejściowo do okolic 30 proc. (w tym tygodniu zaczęły lekko odbijać), co wydaje się nie do końca usprawiedliwione. Wprawdzie szkody poczynione przez huragany ujemnie wpłyną na sferę realną gospodarki, ale będą miały także ewidentny efekt proinflacyjny – wynikający nie tylko ze wzrostu cen paliw czy żywności, ale także (w mniejszym stopniu) inflacji bazowej. Warto zwrócić uwagę na ubiegłotygodniowe wypowiedzi W. Dudleya, szefa nowojorskiego Fedu i jednego z bardziej gołębich członków Komitetu, który stwierdził, że nie widzi na razie powodów, by rezygnować z zacieśnienia w grudniu. I faktycznie, jakie mogłyby być przyczyny, gdy dolar ma za sobą najgorszy początek roku od porozumienia z Plaza Accord, a giełdy znajdują się na historycznych szczytach? Nawet gdyby cykl miał się zakończyć na poziomach znacznie niższych od deklaracji członków FOMC, lepszy moment, by działać, może się już nie pojawić.
Jako ciekawostkę można dodać, że w opublikowanym właśnie badaniu Wells Fargo/Gallup 68 proc. inwestorów wierzy w zwyżki rynku akcji w przyszłym roku. Jest to najwyższy poziom od września 2000 r. Nie musi to oznaczać, że krach jest tuż za progiem (wyceny wskaźnikowe akcji są znacznie niższe niż wtedy), ale coraz wyraźniej widać, że znaleźliśmy się na niebezpiecznym terytorium.