Taki zapis znalazł się w projekcie ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z zapewnieniem rozwoju rynku finansowego oraz ochrony inwestorów na tym rynku. W uzasadnieniu projektu czytamy, że inwestor będący osobą fizyczną podejmie decyzję staranniej, jeśli minimalną kwotą inwestycji będzie równowartość 40 tys. EUR, natomiast w przypadku obligacji wprowadzanych do obrotu ryzyko inwestora jest niższe, bo emitenci realizują obowiązki informacyjne.

W praktyce proponowany zapis ugodzi przede wszystkim w tzw. małe emisje publiczne o wartości do 2,5 mln EUR (rocznie), które do obrotu na rynku wtórnym i tak nie trafiały ze względu na ostateczną wielkość emisji (minimalna wartość emisji, która może wejść na Catalyst to 5 mln zł) lub transparentność emitentów.

Tego rodzaju emisje nie cieszą się dobrą sławą. Domy maklerskie, które w przeszłości specjalizowały się w tego rodzaju emisjach (DM Invista, Polski Dom Maklerski, Copernicus Securities), straciły licencje maklerskie. Obecnie tzw. małe emisje publiczne, które nie trafiają później na Catalyst, przeprowadza głównie Prosper Capital Dom Maklerski i proponowane zapisy godzą przede wszystkim w jego interesy i jego emitentów. Zwykle w takich ofertach zapisy przyjmowane są od 5 tys. zł. Blisko 40-krotne podwyższenie progu minimalnego zapisu skutecznie zablokuje możliwości przeprowadzania ofert wśród detalicznych inwestorów. Chyba że Prosper przekona emitentów do wprowadzania obligacji do notowań na Catalyst.

Statystyki prowadzone przez Obligacje.pl potwierdzają, że małe emisje, o wartości do 10 mln zł, generowały w przeszłości istotnie wyższe ryzyko dla inwestorów i w zależności od roku do inwestorów nie wracało od 15 do 25 proc. kapitału ulokowanego w tego rodzaju papierach. A mowa tylko o emisjach, które na Catalyst trafiły. Z drugiej strony tworzenie barier ogranicza inwestorom możliwości wyboru, a emitentom rozwoju.