Producent suplementów diety zadebiutował na warszawskim parkiecie w kwietniu 2016 r. Od tego czasu kurs ma problem z obraniem kierunku. W IPO inwestorzy kupowali walory po 6 zł. W ujęciu intraday akcje kosztowały najwięcej 7,49 zł (31 stycznia). W 2016 i 2017 r. spółka wypłaciła łącznie 0,4 zł dywidendy na akcję.

W 2017 r. wartość krajowego rynku suplementów diety ma przekroczyć 4 mld zł. W kolejnych czterech latach dynamika wzrostu nie będzie tak wysoka jak w 2016 r. Eksperci firmy analitycznej PMR w połowie ubiegłego roku szacowali, że do 2021 r. rynek ten będzie rósł o około 7 proc. rocznie. Dobrą sytuację chce wykorzystać również jedyny giełdowy producent suplementów. – Chcemy rosnąć w tempie szybszym niż rynek. W najbliższych latach celujemy w dwucyfrowy wzrost przychodów. Duża liczba nowych umów podpisanych w zeszłym roku przełoży się na tegoroczne wyniki począwszy od II kwartału – mówił nam niedawno Jacek Franasik, prezes Master Pharmu.

W I kwartale grupa zarobiła na czysto 1,6 mln zł, o 22,4 proc. więcej niż w tym samym okresie roku poprzedniego. Skonsolidowana EBITDA w ujęciu rocznym wzrosła o 11,8 proc., do 2,6 mln zł. Przychody urosły z kolei o 15,8 proc., do 13,3 mln zł. Wyniki za I półrocze zostaną opublikowane 14 września. Czego inwestorzy mogą się spodziewać?

Pod koniec kwietnia Master Pharm otworzył nową fabrykę w Łodzi. Będą tam produkowane suplementy w nowej dla firmy formule – kapsułek miękkich, które w ostatnim czasie na polskim rynku cieszą się dużą popularnością. Do tej pory były kupowane od zewnętrznych firm. Inwestycja ta powinna zatem poprawić marże. Spółka doposażyła również zakład w Mielcu. Zainstalowane zostały tam dwie linie produkcyjne mikropeletek, które także są dla firmy nową formą. Zamontowano też kilka innych linii produkcyjnych. Obie inwestycje kosztowały ok. 8,5 mln zł. Dzięki nim moce produkcyjne grupy zwiększa się o 40–50 proc.