Na potrzeby dzisiejszej analizy przygotował pan 10 spółek, ale w korespondencji przed programem podesłał mi pan listę dodatkowych 40 (lista na samym dole), które również są pana zdaniem godne uwagi. Wygląda na to, że w końcu jest w czym wybierać?
Faktycznie, jeszcze trzy/cztery miesiące temu tych spółek, które mi się technicznie podobają, było może 15-20, a dziś przed programem miałem problem, na którą dziesiątkę się zdecydować. Ta obfitość jest dla mnie swego rodzaju wskaźnikiem, pokazującym, że sytuacja na rynku ulega poprawie. Notowania indeksów powoli wspinają się na wyższe poziomu. W segmencie blue chips coraz więcej spółek jest w trendach wzrostowych. Z kolei część mniejszych spółek zaczyna się wybijać i budować fale wzrostowe. Zwrócę tutaj uwagę, że mWIG40 bywa ostatnio silniejszy niż WIG20. To sugeruje, że mamy próbę szukania liderów wśród tej drugiej linii. Sytuacje jest więc coraz lepsza.
Nie obawia się pan, że to przejściowa faza ożywienia, spowodowana efektami sezonowymi? Grudzień i styczeń to statystycznie najlepsze miesiące w roku dla inwestorów.
Powiedzenie mówi „ sell in may, and go away", więc mam nadzieje, że ta tendencja wzrostowa potrwa jeszcze przynajmniej te kilka miesięcy. Jesteśmy w fazie, w której cześć spółek chce zmienić trend i buduje fundamenty pod trwalsze zwyżki. Nie potrafimy powiedzieć, jak będzie wyglądał rynek w kwietniu i maju, ale w tej chwili obserwujemy po prostu poprawę inwestycyjnego klimatu. I mnie się przy tym bardzo podoba to, że nastroje wśród inwestorów są nadal słabe, a ceny mimo to rosną. Gorzej by było, gdyby kursy zwyżkowały w towarzystwie hurraoptymizmu.