Jak się tworzy i zarządza funduszami pasywnymi

Mija niemal rok, od kiedy TFI PZU zaczęło oferować parasol funduszy pasywnych, które można nabyć na platformie inPZU. To pierwsza tego typu oferta na krajowym rynku. Są już plany rozwoju gamy strategii.

Publikacja: 13.09.2019 05:06

Konrad Augustyński, dyrektor biura zarządzania metodami ilościowymi w TFI PZU.

Konrad Augustyński, dyrektor biura zarządzania metodami ilościowymi w TFI PZU.

Foto: materiały prasowe

MATERIAŁ POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY Z TFI PZU

Mija blisko rok, od kiedy wystartowała platforma inPZU, oferująca fundusze zarządzane pasywnie utworzone przez TFI PZU. Jest szansa, że do szóstki działających funduszy dołączą kolejne.

Nowy fundusz akcji?

Na platformie inPZU dostępne są obecnie dwa fundusze akcji: inPZU Akcje Polskie oraz inPZU Akcje Rynków Rozwiniętych, dwa fundusze polskich obligacji: inPZU Inwestycji Ostrożnych i inPZU Obligacje Polskie, a także dwa fundusze obligacji zagranicznych: inPZU Obligacje Rynków Rozwiniętych i inPZU Obligacje Rynków Wschodzących. – Gama funduszy, które udało nam się uruchomić w ramach platformy inPZU.pl, jest dość oczywista – chcieliśmy mieć ekspozycję na wszystkie główne klasy aktywów – mówi Konrad Augustyński, dyrektor biura zarządzania metodami ilościowymi w TFI PZU. Nie udało się jednak dotąd uruchomić funduszu akcji rynków wschodzących. Polskie prawo wymaga, by taki fundusz miał zgodę OECD na działalność. Tymczasem około 70 proc. krajów, których akcje spółek należą do indeksu MSCI EM, są poza OECD. – Z pozostałej części nie bylibyśmy w stanie zreplikować ruchu indeksu, choć być może w przyszłości uda nam się taki produkt uruchomić – zaznacza Augustyński.

– Wybór zarówno aktywów, w jakie chcemy inwestować, jak i samych benchmarków wydawał się dość oczywisty. Dla funduszy opartych na polskich klasach aktywów wybraliśmy lokalne indeksy – bondspot dla obligacji oraz kombinację WIG20 i mWIG40 dla akcji. Nasze zagraniczne dłużne fundusze indeksowe opierają się na indeksach JP Morgan, czyli benchmarkach używanych powszechnie przez globalne firmy zarządzające aktywami. Dla akcji zagranicznych również wybraliśmy najpowszechniej używany indeks, czyli MSCI World – tłumaczy Augustyński. Dodaje, że dziś, czyli po około roku od uruchomienia funduszy indeksowych, jest pole do pewnych zmian indeksów. – Ale nie po to, aby sobie ułatwić zarządzanie, tylko aby uczynić nasze fundusze jeszcze bardziej transparentnymi – mówi.

Fundusz pasywny od kuchni

Foto: GG Parkiet

Rozpoczynając tworzenie funduszy indeksowych, należy w pierwszej kolejności zacząć od zrozumienia, od czego zależą zmiany wartości benchmarku, który fundusz ma za zadanie naśladować. – Dla przykładu, kiedy znamy dokładnie skład indeksów, szacujemy, jak może zmieniać się jego wartość w zależności od zmian cen aktywów, z których jest on skonstruowany. Krótko mówiąc, rozbijamy benchmark na czynniki pierwsze. Jest to tzw. analiza wrażliwości – wyjaśnia Augustyński. Dla indeksów akcji taka analiza wrażliwości jest dość prosta do przeprowadzenia. Bardziej skomplikowane wydają się kwestie związane z obligacjami, choć idea jest jednak taka sama. – Wciąż zaczynamy od analizy na poziomie ceny, czyli wrażliwości indeksu na zmianę cen papierów dłużnych. Na rynek obligacji patrzy się jednak nie przez pryzmat ceny, lecz rentowności lub spreadu kredytowego – w skrócie, miara ekspozycji na ryzyko jest tu inna niż w przypadku indeksów akcji – zauważa zarządzający TFI PZU.

Towarzystwo, w zależności od funduszu, używa trzech różnych miar ekspozycji na ryzyko. Pierwsza, najprostsza, to wrażliwość na zmianę ceny. Druga to wrażliwość na zmianę rentowności, np. obligacji, a więc w pewnym uproszczeniu duracja. Taka metoda sprawdza się jednak tylko w przypadku dłużnych rynków rozwiniętych. – W przypadku rynków wschodzących nie jest to najlepsze rozwiązanie, bo tak naprawdę mamy do czynienia nie z jedną krzywą bazową, ale ze spreadami kredytowymi. Inny spread w dolarach mają np. obligacje Chorwacji, a inny Turcji. W tym przypadku używamy trzeciej miary ekspozycji na ryzyko, czyli DTS (ang. duration times spread) – przyznaje Augustyński.

Foto: GG Parkiet

Mniej oczywiste wydają się kwestie kursu walutowego, a jednak należy na nie zwrócić uwagę przy analizie wrażliwości indeksów. – Mamy np. fundusz naśladujący indeks MSCI Word, w którym jest 1600 spółek. Jeśli założymy, że ceny akcji tych spółek nie ruszyły się podczas sesji, to i tak wartość indeksu może się zmienić ze względu na to, że indeks liczony jest w dolarach, a niektóre z akcji wchodzących w skład indeksu notowane są w euro, jenach itd. Inwestor ma zatem dodatkowo ekspozycję na walutę. My jako zarządzający index trackerem (funduszem naśladującym zmianę indeksu – red.) musimy więc rozbić ekspozycję indeksu na część akcyjną i walutową – wyjaśnia Augustyński.

Tymczasem podstawowym założeniem funduszu pasywnego jest, aby jego wycena danego dnia zmieniła się identycznie jak benchmark, a zatem fundusz musi mieć taką samą ekspozycję na wszystkie czynniki ryzyka: akcje i waluty. Z takim założeniem zbudowane są portfele TFI PZU. – Celem jest, by na różnych płaszczyznach upodobnić ekspozycję do ekspozycji wynikającej z benchmarku – podkreśla Augustyński. – Tam, gdzie jest to możliwe (np. w przypadku akcji polskich), fundusz budujemy 1:1 w stosunku do indeksu, co oznacza, że udział spółek w funduszu jest taki sam jak w indeksie – dodaje. Zdaniem zarządzającego TFI PZU takie rozwiązanie jest najprostsze i warto korzystać z niego jak najczęściej, bo w ten sposób minimalizuje się ryzyko odchyleń wyceny funduszu od ruchów indeksu. To jednak drogie rozwiązanie dla indeksów złożonych z dużej liczby komponentów.

Foto: GG Parkiet

– W przypadku MSCI Word wyszliśmy z założenia, że bezcelowe jest kupowanie akcji wszystkich 1600 spółek – przyznaje Augustyński. W portfelu inPZU Akcje Rynków Rozwiniętych jest około jednej trzeciej z nich, jednak tym sposobem fundusz również jest w stanie replikować indeks. Do portfela trafiło po kilka spółek z danej branży, które odzwierciedlą ruch całej grupy sektorowej należącej do danego indeksu. – Budując portfel, chcemy, aby wrażliwość na czynniki lokalne, krajowe była taka jak w benchmarku, ale również, aby czynniki branżowe, sektorowe miały odpowiednią reprezentację – zakłada Augustyński. Mając już wszystkie te dane, wystarczy utworzyć algorytm, który będzie szacować, w których aktywach portfel danego funduszu jest niedoważony, a gdzie przeważony. Zarządzający przekształca te dane na wartości nominalne i wie, co powinien sprzedać, a co kupić.

Co ciekawe, w inPZU Obligacje Rynków Rozwiniętych jest zaledwie około 50 pozycji z 850 będących w indeksie. – I jest to jeden z najlepiej zachowujących się funduszy w porównaniu z benchmarkiem – komentuje zarządzający TFI PZU. Z kolei największe odchylenie od benchmarku ma fundusz obligacji rynków wschodzących, w związku z tym że towarzystwo przyjęło założenie, aby unikać bardziej ryzykownych papierów. Do tego dochodzą koszty zabezpieczeń walutowych. Portfel tego funduszu składa się z wielu nawet małych pozycji. Jaki mają w tym przypadku wpływ koszty transakcji? – Mamy sporo drobnych pozycji w egzotycznych krajach, jednak koszty zakupów nie są kłopotem. Chciałbym móc zajmować nawet mniejsze pozycje, jednak często się nie da – mówi zarządzający TFI PZU. Tłumaczy, że na rynku euroobligacji (papiery denominowane w walucie obcej dla danego kraju) około 70 proc. emisji jest tak skonstruowanych, że transakcji można dokonać za minimum 200 tys. dolarów. Są jednak wyjątki, np. dolarowe obligacje Urugwaju, gdzie minimum to jedynie 1 tys. dolarów. To kwestia definicji papierów w obrocie rozliczeniowym. – I stąd mamy około 120 różnych papierów w inPZU Obligacje Rynków Wchodzących – zauważa Augustyński. Papiery te nabywane są na rynku wtórnym. Najczęściej dlatego, że państwa robią pojedyncze emisje (inaczej niż w Polsce) i one po emisji do benchmarku wchodzą po kilku tygodniach. – Rzadko też zdarza się, żeby w dniu, w którym powinniśmy kupić np. papiery rumuńskie, Rumunia przeprowadzała emisję. Oczywiście transakcji dokonuje się tam, gdzie obroty są największe, czyli w przypadku obligacji i walut na rynku międzybankowym, a w przypadku akcji na regulowanych giełdach – stwierdza Augustyński.

Jak kopia obrazu

Podsumowując, warto zauważyć, że portfel funduszu indeksowego powstaje raz, natomiast każdego następnego dnia jest dostosowywany do benchmarku w zależności od zachowania rynków, sektorów i samych spółek. – Oczywiście staramy się nie realizować w portfelu jakiegoś naszego obrazu rynku, naszych przewidywań dotyczących jego przyszłego zachowania, bo to byłoby już aktywne zarządzanie. Dążymy do takiej ekspozycji, jak w benchmarku, wykorzystując do tego różne metody. Teraz staramy się je bardziej udoskonalać, abyśmy byli w stanie jeszcze lepiej dobierać akcje w funduszach, w których nie warto mieć ekspozycji na wszystkie spółki należące do indeksu – mówi Augustyński.

W skrócie, zarządzanie funduszem pasywnym sprowadza się do sprawdzenia cen na zamknięciach rynków i oszacowania, jak zmieniała się ekspozycja w funduszach. A następnie ewentualnej korekty poszczególnych pozycji. – Jeśli okaże się np., że mamy za dużo akcji niemieckich i powinniśmy je sprzedać, to sprawdzamy, w którym sektorze powstało przeważenie. Załóżmy, że energetyce. Wówczas decydujemy o sprzedaży niemieckich akcji spółek energetycznych. Jeśli się okaże, że to za mało, to przyglądamy się innym sektorom. Tak dochodzimy do konkretnych spółek. Nie jest to zatem zarządzanie „na żywo" choćby dlatego, że informacje wpływają w różnym czasie, choć skład portfeli zmienia się praktycznie codziennie – przyznaje Augustyński.

TFI PZU myśli o uruchomieniu funduszu akcji rynków wschodzących, a dodatkowo o wyodrębnieniu funduszu akcji amerykańskich z funduszu akcji rynków rozwiniętych. Niewykluczone jest też pojawienie się funduszu obligacji rynków rozwiniętych w lokalnej walucie. – W ostatnich miesiącach notujemy już znacznie wyższe napływy do funduszy indeksowych. Klienci nabierają do nich zaufania wraz z wynikami, jakie te produkty wypracowują – twierdzi Augustyński.

– Cały proces uruchamiania funduszy indeksowych można porównać do tworzenia kopii obrazu – im jest dokładniejsza, tym oczywiście lepiej – podsumowuje. paan

Inwestycje
WIG zdobył 100 tys. pkt. Co dalej? Analityk: przestrzeń do wzrostów się zawęża
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Inwestycje
ESRS G1 Postępowanie w biznesie
Inwestycje
Złoto już powyżej 3300 dolarów za uncję
Inwestycje
Złoto może być nawet dwa razy droższe
Inwestycje
Krajowy popyt na obligacje nie odpuszcza