Podpisaliście umowę przejęcia sklepu internetowego eobuwie.pl. Wcześniej deklarowaliście, że nie jesteście zainteresowani akwizycjami. Skąd ta zmiana?
Dotyczyło to sklepów naziemnych, natomiast eobuwie.pl jest sklepem internetowym, a ten biznes rządzi się innymi prawami. Zdecydowaliśmy się na jego przejęcie, bo nie mamy czasu na budowanie własnego sklepu. Dojście od zera do obecnej skali eobuwia.pl zabrałoby nam trzy lata, a w tym czasie ta firma z pewnością by urosła. Nie będziemy konkurować, zamiast tego łączymy siły. Ta spółka jest liderem polskiego rynku sprzedaży obuwia w internecie z 16-proc. udziałem. Stwierdziliśmy, że budowanie własnego sklepu nie byłoby tak efektywne, pewnie przyniosłoby tylko niskie parę procent przychodów, a dodatkowo pewnie pojawiłyby się efekty kanibalizacji sieci stacjonarnej. Nadal chcemy mieć własny sklep internetowy, ale powstanie pewnie najwcześniej za dwa–trzy lata.
Nie obawiacie się tego w przypadku eobuwia.pl?
Nie, ponieważ ten sklep, w odróżnieniu od CCC, sprzedaje marki obce. Ma w ofercie wiele różnych brandów, obecnie ponad 330. Do tego stopniowo będziemy dołączać nasze marki, ale te premium – czyli obuwie skórzane brandów Lasocki, Sprandi i Disney, które stanowi 60 proc. obrotów CCC. W przyszłości w e-sklepie będziemy mogli sprzedawać także inne marki, które kiedyś może przejmiemy. Największe synergie widzimy w logistyce i transporcie. Poza tym w naszych sklepach stacjonarnych, które w 2016 r. zanotują 500 mln wejść, będziemy informować o możliwości kupna naszych produktów w sklepie internetowym.
Jaka jest sytuacja finansowa i wyniki eobuwia.pl?