Brytyjska firma Car International Ltd. na terenie po upadłych zakładach Nysa Motor chce wznowić produkcję dostawczego poloneza trucka oraz wytwarzać całkiem nowy model samochodu terenowego. Początkowo ma zamiar zatrudniać 500 osób. Jeśli przedsięwzięcie się rozwinie, liczba zatrudnionych ma wzrosnąć nawet do tysiąca osób - tyle do niedawna pracowało w fabryce przy produkcji trucka i berlingo. - Przedstawiciel tej firmy kilka razy oglądał hale produkcyjne. Oprócz trucka, na którego wciąż jest duży popyt w Polsce, chce tu produkować samochód terenowy - powiedział nam Piotr Liniewski, główny specjalista ds. rozwoju Urzędu Miasta w Nysie. Jego zdaniem, inwestor zainteresowany jest nabyciem hal produkcyjnych i prawa do marki polonez truck. Nie zdradza jednak, ile brytyjska firma jest w stanie za to zapłacić. - Mówi się o nieoficjalnych kwotach, ale nie chce ich zdradzać ze względu na tajemnice negocjacji. Inwestor złożył już ofertę właścicielowi nyskich zakładów, czyli warszawskiej Daewoo-FSO - powiedział P. Liniewski.
Informacje te potwierdziła rzecznik prasowa fabryki na Żeraniu Krystyna Danilczyk. - Dostaliśmy ofertę brytyjskiej firmy pod koniec czerwca. W tej chwili trwają analizy. Czekamy też na odpowiedź naszych wierzycieli, przede wszystkim banków, którzy muszą wyrazić zgodę na zbycie majątku firmy - powiedziała K. Danilczyk. Dodała, że odpowiedzi banków można się spodziewać pod koniec tego tygodnia.
Banki proponują licytować
Przedstawiciele banków-wierzycieli stoją na stanowisku, że oferta Brytyjczyków była mało szczegółowa. - To była raczej informacja o zainteresowaniu, niż konkretna oferta biznesowa. Majątek nyskich zakładów został wystawiony na licytację. Jednak do tej pory nikt nie chciał go kupić. Proponujemy zatem zainteresowanej firmie, aby wzięła udział w licytacji. To najprostszy sposób, aby stać się właścicielem fabryki w Nysie - powiedział nam Wojciech Kaczorowski, rzecznik Millennium, jednego z banków-wierzycieli Daewoo-FSO. Jego zdaniem, zdobycie zgody wszystkich właścicieli i wierzycieli żerańskich zakładów na inwestycję w Nysie będzie o wiele trudniejsze, niż zakup majątku w drodze licytacji.
Nieoficjalnie mówi się, że Brytyjczycy chcą zapłacić za zakłady w Nysie 10 mln zł. To zdecydowanie nie zadowala banków-wierzycieli, które chciałyby dostać co najmniej 30 mln zł. - Według mnie, jeżeli nawet są rozbieżności, strona polska powinna za wszelką cenę zatrzymać tego inwestora. Boję się jednak, że i tym razem może zabraknąć dobrej woli, głównie ze strony banków - stwierdził Marek Dyżakowski, przewodniczący Związku Zawodowego Inżynierów i Techników Daewoo-FSO. Na inwestycji w Nysie najbardziej zależy władzom tego miasta. - W czerwcu kilkaset osób zwolnionych z fabryki utraciło prawo do zasiłku. Kolejne utracą za kilka miesięcy. To jest prawdziwa tragedia. Inwestor mógłby tę sytuację poprawić - powiedział P. Liniewski.