Kup na górce, sprzedaj w dołku. Ktoś powie, że to twierdzenie to kompletna bzdura, gdyż każdy inwestor nawet obudzony w środku nocy bez namysłu przyzna, że przecież, aby zarabiać na rynku, trzeba kupić w dołku i sprzedać na górce. Proste, prawda? Tyle że z właściwą odpowiedzią na pytanie, kiedy jest ów szczyt i istotny dołek, większość będzie miała spore problemy. I tutaj tkwi sedno sprawy - bardzo trudno jest efektywnie zidentyfikować moment kształtowania się rynkowych ekstremów, co powoduje, że ta owa teoretycznie prosta i jasna reguła z czasem staje się naszym przekleństwem.
Zamiast zidentyfikować kierunek, w którym będzie podążał rynek i ten fakt umiejętnie wykorzystać, tracimy energię na określanie idealnego poziomu wejścia i wyjścia, który po prostu nie istnieje. To nasza duma i zazdrość, a także wrodzony instynkt do prostego wyszukiwania tego, co wydaje się nam najbardziej korzystne, powodują, że nie chcemy kupić drożej niż inni i łudzimy się, że idealnie trafimy w szczyt.
Najwięcej będą w stanie zgromadzić ci, dla których inwestowanie nie będzie kolejnym elementem udowadniania własnego "ja", lecz złożonym procesem składającym się z zaplanowanych i przemyślanych działań. Są one zdeterminowane przez dwie cechy: obiektywizm oraz elastyczność. Pierwsza pozwoli nam na chłodne spojrzenie na rynek i oszacowanie ryzyka w związku z daną transakcją, druga - wiąże się ze zdolnością reagowania w szybko zmieniających się warunkach. Inwestowanie jest jak wojna. Spekulant nie mający żadnej koncepcji na handel zginie marnie. Wielu zapomina także o tym, że nie zawsze trzeba być w grze, gdyż gdzie świszczą kule, łatwo można oberwać. Doświadczony generał będzie długo czekał, aż zdecyduje się na atak, podobnie jak wytrawny gracz cierpliwie wyszuka okazję.
Teraz inwestorzy mają taki wybór instrumentów i narzędzi, jakich nikt nie miał przed nimi. Tymczasem nadal czują się zagubieni, a owa mnogość wprowadza tylko do ich działań więcej chaosu. Każdego dnia większość odkrywa, że właśnie uciekła im kolejna okazja, gdyż nie kupili w dołku i sprzedali na górce. Zamiast podłączyć się do obiecującego trendu nadal czekają, łudząc się, że inny pociąg zabierze ich dokładnie ze stacji początkowej. Co gorsza, dosyć często starają się polować na krótkie ruchy, nieraz sprzeczne z głównym kierunkiem trendu.
Nawet doświadczeni inwestorzy nieraz wpadają w schemat, który można scharakteryzować w następujący sposób: skoro wcześniej urosło, to pewnie teraz na chwilę spadnie, więc sprzedam i "odkuję się" za zwyżkę, na której nie zarobiłem, a potem będę grał z głównym trendem. Ile razy ta strategia przyniosła im sukces, sami dobrze wiedzą.