Polscy inwestorzy najchętniej kupują certyfikaty na złoto i ropę

Wywiad "parkietu" Ze Stefanem Neubauerem z Raiffeisen Centrobanku, rozmawia Adrian Boczkowski

Publikacja: 08.12.2007 08:53

Czy jest Pan zadowolony z tempa sprzedaży certyfikatów strukturyzowanych na GPW?

Tak, bo widzę, że rynek bardzo silnie się rozwija. Certyfikaty wprowadziliśmy do obrotu w połowie września. Choć sprzedaż nie jest jeszcze duża, to wzrasta bardzo szybko. W listopadzie inwestorzy przeprowadzili 221 transakcji, których przedmiotem było ponad 139 tys. certyfikatów wartych 8,82 mln zł. W porównaniu z październikiem wolumen obrotu wzrósł o 1365 proc., a jego wartość - o blisko 580 proc. Spodziewam się, że w kolejnych miesiącach zainteresowanie certyfikatami strukturyzowanymi również będzie szybko wzrastało. Inwestorzy w Polsce dopiero poznają te produkty, próbują je używać i sprawdzić, jak działają, jak na nich zarobić.

Na giełdzie notowanych jest na razie osiem serii certyfikatów RCB - sześć odzwierciedlających ruchy indeksów oraz dwa w pełni oddające zmiany cen towarów. Które okazują się ciekawsze dla polskich inwestorów?

Zdecydowanie te, dzięki którym można zarobić na zwyżkach cen złota i ropy. Słaby dolar i strach przed inflacją skłaniają ludzi do kupna towarów, do dywersyfikacji swoich portfeli.

Jakie cele chcą Państwo osiągnąć w Polsce?

Pragniemy, aby było tu notowanych zdecydowanie więcej naszych certyfikatów strukturyzowanych. Ogólnie w ofercie mamy ponad 2,1 tys. rodzajów certyfikatów. Chcemy wprowadzić na GPW szczególnie te z polskim akcentem. Lokalni inwestorzy mogą być bowiem bardziej zainteresowani produktami opartymi na np. akcjach firm, które znają.

Zamierzamy także wprowadzić na GPW więcej typów certyfikatów strukturyzowanych. Obecnie notowane są tylko takie, które dokładnie odzwierciedlają zwyżki lub zniżki instrumentów bazowych. Wprowadziliśmy je, aby zaznajomić polskich inwestorów z ideą certyfikatów. Natomiast teraz chcemy wzbogacić naszą ofertę certyfikatami o mniejszym niż rynkowe ryzyku - bonusowymi, dyskontowymi i gwarantowanymi oraz tymi bardziej ryzykownymi - certyfikatami i warrantami lewarowanymi. Pozwolą one zarabiać także na spadkach instrumentu bazowego (certyfikaty turbo short i warranty put).

Kiedy RCB chce wprowadzić nowe rodzaje certyfikatów na GPW?

Mam nadzieję, że proces ten rozpocznie się jeszcze w tym roku, ale nie jest to pewne.

Jakie są podstawowe zalety inwestowania w certyfikaty strukturyzowane?

Przejrzystość - znana i prosta formuła ustalania wartości certyfikatu, efektywność kosztowa - brak opłat manipulacyjnych czy za zarządzanie (inwestor płaci jedynie prowizję maklerską) oraz możliwość inwestowania na rynkach, które do tej pory nie były w zasięgu przeciętnego Kowalskiego. Wszyscy chcą dywersyfikować swoje portfele. Dzięki certyfikatom można zrobić to w łatwy sposób i zarabiać na zmianach cen towarów i akcji, także na różnych rynkach geograficznych.

Bardzo ciekawe są na przykład certyfikaty bazujące na największych spółkach z Ukrainy i Kazachstanu (są notowane na GPW). Tamtejsze duże firmy mają międzynarodowe powiązania, rozwijają swoje biznesy na całym świecie. Poza tym, bardzo trudno jest kupić obywatelom UE pojedyncze akcje tamtejszych firm. Teraz mogą kupić certyfikat, który wiernie oddaje kursy tych spółek.

Jakie ma Pan oczekiwania w stosunku do tych rynków?

Oczekuję, że rozwiną się bardzo dobrze. Oczywiście, zawsze będzie to zależało od sytuacji na rynku ogólnoświatowym. Jednak widzimy ogromny potencjał w tamtejszych firmach. Obserwujemy tam szybszy wzrost gospodarczy niż w Unii i transfer know-how z państw bardziej rozwiniętych. Taki sam potencjał widzieliśmy kiedyś np. w Polsce. Wiele osób wątpiło w to, ale to my mieliśmy rację. Wierzę, że tak samo będzie i tym razem. To podobna sytuacja jak w ostatnich latach w przypadku Indii czy Chin.

Dlaczego zatem w ofercie RCB nie ma produktów, które pozwalałyby na zarabianie na szybkim rozwoju gospodarki chińskiej czy indyjskiej?Mamy wprawdzie certyfikat gwarantowany notowany w Austrii i Niemczech, który bazuje na instrumentach krajów BRIC (Brazylia, Rosja, Indie i Chiny). Być może kiedyś pojawi się też na GPW. Jednak pragnę podkreślić, że RCB skupia się na krajach Europy Środkowej i Wschodniej.

Co dzieje się z pieniędzmi inwestorów, którzy kupują certyfikaty?

Kupujemy albo konkretne akcje, albo derywaty oparte na nich bądź towarach (w zależności od certyfikatu). Inwestora może jednak zupełnie nie obchodzić, co robimy z jego pieniędzmi, bo certyfikaty są wyceniane w oparciu o np. indeksy giełdowe czy ceny metali. Jest to praktycznie niezależne od tego, co robią nasi zarządzający.

Na czym zarabia RCB?

Na byciu animatorem obrotu naszych certyfikatów (na wielu rynkach). Oferujemy niskie spready, jednak dzięki dużym obrotom osiągamy zadowalające zyski.

Czy nie obawiają się Państwo konkurencji, która prędzej czy później też zawita na GPW?

Na razie miejsca na rynku jest dużo. Poza tym, nie mamy zbytniej konkurencji w produktach opartych na instrumentach z Europy Wschodniej.

Dziękuję za rozmowę.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego