Czy jest Pan zadowolony z tempa sprzedaży certyfikatów strukturyzowanych na GPW?
Tak, bo widzę, że rynek bardzo silnie się rozwija. Certyfikaty wprowadziliśmy do obrotu w połowie września. Choć sprzedaż nie jest jeszcze duża, to wzrasta bardzo szybko. W listopadzie inwestorzy przeprowadzili 221 transakcji, których przedmiotem było ponad 139 tys. certyfikatów wartych 8,82 mln zł. W porównaniu z październikiem wolumen obrotu wzrósł o 1365 proc., a jego wartość - o blisko 580 proc. Spodziewam się, że w kolejnych miesiącach zainteresowanie certyfikatami strukturyzowanymi również będzie szybko wzrastało. Inwestorzy w Polsce dopiero poznają te produkty, próbują je używać i sprawdzić, jak działają, jak na nich zarobić.
Na giełdzie notowanych jest na razie osiem serii certyfikatów RCB - sześć odzwierciedlających ruchy indeksów oraz dwa w pełni oddające zmiany cen towarów. Które okazują się ciekawsze dla polskich inwestorów?
Zdecydowanie te, dzięki którym można zarobić na zwyżkach cen złota i ropy. Słaby dolar i strach przed inflacją skłaniają ludzi do kupna towarów, do dywersyfikacji swoich portfeli.
Jakie cele chcą Państwo osiągnąć w Polsce?