Nadeszła pora, żeby uregulować rynek ?struktur?

Produkty strukturyzowane w większości przypadków są znacznie lepszą i potencjalnie tańszą formą zarabiania niż fundusze inwestycyjne

Aktualizacja: 28.02.2017 03:29 Publikacja: 20.03.2008 14:23

Nie kupuj kota w worku - ostrzegał niedawno na pierwszej stronie jeden z dzienników. "Kotem" były produkty strukturyzowane ocenione w tekście jako nieprzejrzyste. I trudno się z tą tezą częściowo nie zgodzić. Nie oznacza to oczywiście, że "struktury" są złe. Jeśli jednak mówi się o potrzebie uporządkowania rynku, to czemu nie.

Jeszcze niedawno na rynku można było znaleźć jednocześnie kilka produktów strukturyzowanych. Przy odrobinie wysiłku inwestor mógł przeanalizować oferty i wybrać coś dla siebie. Te czasy się kończą. W połowie marca doliczyłem się już blisko 20 produktów. Jestem pewien, że inwestorów, którzy świadomie dokonają wyboru, jest niewielu. Weźmy na przykład kilka dostępnych produktów opartych na rynku towarów rolnych. Ciekawe, czy osoby, które zainwestowały w poszczególne rozwiązania, były świadome istnienia produktów konkurencyjnych, a jeśli tak, to czy znały różnice między nimi? Kolejny przykład to dosyć liczne wykorzystanie przez dystrybutorów indeksu BNP Paribas Millennium (produkty na nim oparte znalazłem w Open Finance, BZ WBK i Commercial Union, a wcześniej także w Banku Millennium). Ponownie zapytam: czy inwestorzy porównują ich parametry?

Rynek "struktur" wymaga uporządkowania - im wcześniej, tym lepiej. Na początek dystrybutorzy tych produktów powinni prezentować klientom coś w rodzaju jednolitej metryczki - zamiast ferii materiałów, w których często nie ma podstawowych informacji. W takim "CV struktury" powinny znaleźć się informacje podstawowe, takie jak: minimalna wpłata, poziom partycypacji, opis instrumentów bazowych (na czym to wszystko się opiera), poziom gwarancji kapitału itp. Przede wszystkim jednak wzór, według którego obliczony będzie zysk na zakończenie inwestycji - im bardziej jest on złożony, tym bardziej szczegółowo należy go opisać. W wielu przypadkach należy przedstawić kilka scenariuszy: co będzie, jeśli umowny WIG20 wzrośnie o X proc., a co będzie, gdy spadnie o Y proc.?

Inwestor musi sobie wyobrazić działanie produktu w praktyce. I wreszcie wyniki historyczne. Tutaj kreatywność dystrybutorów jest bardzo wysoka - podaje się symulacje za subiektywnie wybrane okresy, oblicza się wyniki dla zawyżonych wskaźników partycypacji (udziału w zysku) itp. A sprawa jest prosta: inwestor musi wiedzieć, ile naprawdę na danej strategii można było zarobić: najmniej, najwięcej i przeciętnie w całym możliwym do analizy okresie.

I na koniec: prowizje. Rzeczywiście w przypadku produktów strukturyzowanych są one ukryte. Nie znaczy to, że zawsze są wysokie - w rzeczywistości są kilka razy niższe niż na przykład w funduszach inwestycyjnych. Brak jawności tych kosztów prowadzi jednak do wielu spekulacji, co nie sprzyja wzrostowi zaufania do tej kategorii aktywów. By zrozumieć sposób naliczania marż w "strukturach", należy także pojąć sposób ich tworzenia. W praktyce 100 zł inwestowane przez klienta dzielone jest na obligacje (dzięki nim mamy gwarancję kapitału), opcję i wynagrodzenie dystrybutora. Co ciekawe, taka konstrukcja została w praktyce wymuszona przez inwestorów, którzy nie chcą płacić jawnych prowizji ponad swoje umowne 100 zł. A skoro instytucje finansowe nie muszą podawać marż, to oczywiście tego nie robią (z nielicznymi wyjątkami).

Można argumentować, że dla przeciętnego inwestora konstrukcja produktu strukturyzowanego to wiedza tajemna i nie ma co zawracać mu tym głowy - czy ktoś, kupując samochód, dokładnie poznaje działanie silnika? Ja jednak uważam, że poziom marż powinien być jawny, a inwestorzy edukowani przez dystrybutorów. Każdy inwestor może oczywiście kupić produkt obarczony 10-proc. prowizją zamiast takiego, gdzie koszty są dwa razy niższe. I wcale nie oznacza to, że ten pierwszy zarobi dla niego mniej - być może dystrybutor będzie miał szczęście lub ponadprzeciętne wyczucie rynku. Ważne jednak, by inwestorzy wiedzieli, za jaką cenę kupują produkty finansowe.W Europie rynek produktów strukturyzowanych w tym roku ma osiągnąć wartość biliona euro. W krajach takich jak Włochy, Niemcy czy Belgia w "strukturach" jest już ponad 100 mld euro. Co ważne, produkty te nie zdobyły zachodnioeuropejskich rynków inaczej jak w drodze konkurencji z innymi formami lokowania kapitału. W większości przypadków są one znacznie lepszą i potencjalnie tańszą formą zarabiania niż fundusze inwestycyjne. Jednocześnie warto zauważyć, że granice między poszczególnymi kategoriami produktów inwestycyjnych - "struktur", funduszy czy debiutujących w Polsce ETF-ów - zacierają się. Chodzi o to, by w możliwie przejrzysty sposób i przy niskich kosztach dostarczyć inwestorowi to, czego oczekuje. Słowem: "struktury" to nie "nowalijka" czy "egzotyka" - to kolejny krok w ewolucji rynku finansowego. I ta ewolucja powinna dokonać się także w Polsce.

Wealth Solutions

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy