Po raz ostatni czterotygodniowa średnia krocząca odsetka optymistów w badaniu AAII zbliżała się do 50 proc. w połowie maja 2008 r. Chwilę potem zakończyła się korekta wzrostowa na Wall Street, trwająca od marca, gdy amerykańskie władze uratowały przed bankructwem bank Bear Stearns. Wcześniej równie wysoką wartość wskaźnik ten osiągnął w październiku 2007 r., gdy rozpoczynała się kryzysowa bessa.
Z kolei ostatnią falę zwyżek na giełdach, która rozpoczęła się na przełomie sierpnia i września, poprzedził spadek tego wskaźnika do 30,3 pkt. Wcześniej tak nisko był w marcu 2009 r., gdy kryzysowa bessa dobiegała końca.
[srodtytul]Fed wspiera inwestorów[/srodtytul]
Czy i tym razem optymizm amerykańskich AAII zwiastuje korektę? – Teraz za plecami inwestorów indywidualnych stoi Fed, który uruchomił nowy pakiet środków pobudzających, więc ich optymizm jakoś się broni – wskazuje Białek. – Nadal jednak zakładam, że ten entuzjazm nie skończy się dobrze. Polityka Fedu powoduje osłabienie dolara, słaby dolar oznacza mocne euro, a to z kolei nasila kłopoty państw z obrzeży strefy euro. Gdy te problemy się ujawnią, uderzą też w giełdę amerykańską – tłumaczy.
Dlaczego kontrariańska interpretacja sondażu AAII wydaje się sprawdzać? Jednym z wyjaśnień może być to, że inwestorzy mają tendencję do zachowań stadnych, co wyolbrzymia trendy. Gdy wszyscy zgłaszają duży popyt na akcje, winduje to ceny do poziomu nieuzadadnionego optymistycznymi danymi. To z kolei zachęca sprzedających.
– Może być tak, że spekulanci na ogół podążają za trendem, a inwestorzy indywidualni są z reguły spekulantami, czyli kupują akcje, aby sprzedać je drożej, a nie po to, by je trzymać. Z natury więc spekulanci mają najgorszą pozycję w szczycie trendu – tłumaczy z kolei główny analityk CDM Pekao.