Tak rynki reagowały na odrzucenie warunków redukcji greckiego długu przedstawionych przez prywatnych inwestorów, w imieniu których negocjował szef Instytutu Finansów Międzynarodowych (IIF) Charles Dallara.

IIF zaproponował, by nowe obligacje trzydziestoletnie, które wierzyciele dostaną za posiadany przez nich grecki dług, były oprocentowane średnio na  4?proc. Europejscy ministrowie finansów uznali jednak, że ich kupon powinien wynosić  3,5?proc., tak by zarówno redukcja długu Grecji, jak i wynikające z niej straty inwestorów były większe. Odesłano więc Ateny i prywatnych wierzycieli do stołu negocjacji.

Mimo to grecki rząd nadal przekonuje, że porozumienie o redukcji zadłużenia jest na wyciągnięcie ręki. – Chcemy, by umowa została przyjęta do  1?lutego. Jesteśmy pewni, że dojdzie do porozumienia – twierdzi Ewangelos Wenizelos, grecki minister finansów. Tymczasem agencja S&P ostrzega, że rating Grecji może zostać zredukowany do poziomu oznaczającego „selektywne bankructwo", czyli niezdolność do wykupu części?obligacji. – Rynki nie wpadły w panikę, gdyż uznały, że negocjacje w sprawie greckiego długu będą toczyły się nadal. Dobrze  wpływają na sytuację na rynku również działania Europejskiego Banku Centralnego, takie jak trzyletnie pożyczki dla banków. To pomaga obniżać rentowność obligacji państw strefy euro – uważa Louise Cooper, analityczka z firmy BGC?Partners.

Rentowność długu krajów z peryferii eurolandu lekko we wtorek spadała. W przypadku portugalskich dziesięciolatek nastąpił spadek do 14,1 proc., choć kraj ten miał niedawno obcięty rating kredytowy do poziomu śmieciowego, a coraz więcej ekspertów wskazuje, że prawdopodobnie będzie potrzebował drugiego pakietu pomocowego. Obecny pakiet skończy się Lizbonie w 2013 r. UE i Międzynarodowy Fundusz Walutowy uznały, że Portugalia będzie mogła wówczas zdobywać finansowanie z rynku. – Założenie, że kraj będzie mógł w 2013 r. emitować długoterminowe obligacje, wygląda problematycznie. Nawet jeśli plany oszczędności fiskalnych zostaną spełnione, będzie to mało prawdopodobne – mówi raport IIF. Tymczasem unijni ministrowie finansów dokonali bardzo kontrowersyjnej nominacji. Szefem specjalnego wehikułu zbierającego pieniądze mające wzmocnić Europejski Mecha- nizm Stabilności zostanie Jacques Santer, były przewodniczący KE, który stracił to stanowisko w 1999 r. po oskarżeniach o korupcję.

– Spośród wszystkich ekspertów wybrano kogoś, kto się kojarzy z nadużyciami i niekompetencją. Co będzie następne? Bernard Madoff komisarzem ds. budżetu? Santer zbierający pieniądze to jak Drakula kierujący bankiem krwi – twierdzi Martin Callanan, brytyjski eurodeputowany.