Tylko w styczniu wskaźnik ten spadł o 20 proc., ale maleje już od początku października, gdy indeks S&P 500 osiągnął ubiegłoroczne minimum. Od  tego czasu VIX tąpnął o 60 proc., co było jego najostrzejszym spadkiem w historii. Z danych agencji Bloomberga wynika, że w ostatnich dwóch dekadach po każdej zniżce wskaźnika strachu o 50 proc. S&P 500 zyskiwał w ciągu roku średnio 14 proc. A już w trakcie poniedziałkowej sesji indeks ten był o 20 proc. powyżej październikowego minimum, co oznacza, że na Wall Street rozpoczęła się hossa.

VIX jest obliczany na podstawie średniej cen różnych opcji na S&P 500. Taniejące opcje (zniżkujący VIX) sugerują, że inwestorzy czują mniejszą potrzebę zabezpieczania się za ich pomocą przed wahaniami na giełdzie, czyli nie obawiają się, że wahania te będą duże. W praktyce oznacza to, że inwestorzy spodziewają się zwyżek na Wall Street. Od około trzech tygodni potwierdzają to wyniki sondaży Amerykańskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych (AAII).

Jednocześnie do sześciu największych funduszy ETF, których jednostki uczestnictwa naśladują notowania indeksu VIX (czyli pozwalają zarobić, gdy VIX rośnie), w ciągu ostatniego miesiąca napłynęło 400 mln USD netto, co powiększyło zarządzane przez nich aktywa o 30 proc. To sugeruje, że inwestorzy wykorzystują niski poziom tego indeksu do ubezpieczenia się na wypadek przeceny na Wall Street. FT