Ich zdaniem te posunięcia pomogą rynkom wschodzącym rozwijać się szybciej niż krajom uprzemysłowionym i uchronić się przed konsekwencjami problemów finansowych Europy. Ponadto, po prawie 20-procentowym spadku w porównaniu z rocznym maksimum, akcje te zaczynają wyglądać na tanie.
– Zaczynamy widzieć pewną reakcję ze strony decydentów i polityków na rynkach wschodzących, jeżeli chodzi o ożywienie gospodarki. Inwestorzy potraktowali to jako sygnał do kupowania - powiedział Ed Kuczma, analityk w firmie Van Eck Emerging Markets Fund zarządzającej 240 mln USD, która od zeszłego miesiąca zaczęła kupować akcje wybranych spółek z rynków wschodzących. Fundusz w ostatnich miesiącach inwestował głównie w gotówkę, ale teraz zaczął odkupywać akcje, które wcześniej sprzedawał.
Po zaskakującej decyzji Chin z ubiegłego tygodnia, kiedy to obniżyły one stopy procentowe po raz pierwszy od 2008 roku, analitycy Morgan Stanley zarekomendowali inwestorom z rynków wschodzących, by zredukowali swoje zasoby gotówkowe do zera i kupowali akcje na giełdach wschodzących. Obniżka stóp jest sygnałem, że Chiny są zdeterminowane, by utrzymać wzrost, który zdaniem ekonomistów przysłuży się także wielu innym krajom rozwijającym się, posiadającym silne związki gospodarcze z Chinami.
Jednocześnie banki centralne w Europie, USA i Japonii, utrzymują dotychczasową linię w polityce monetarnej, mimo kolejnych sygnałów o narastających problemach gospodarczych.
Inwestorzy twierdzą jednak, że pomimo odzyskanej atrakcyjności, rynki wschodzące wciąż niosą ze sobą znaczące ryzyko. Ostrzejsze od przewidywanego globalne spowolnienie może boleśnie się odbić na rynkach wschodzących. Narastają obawy związane z greckimi wyborami w ten weekend i zdolnością strefy euro do sfinansowania swojego długu. Drobni inwestorzy nadal opuszczają rynki wschodzące. W ubiegłym tygodniu wycofali z nich 1,3 miliarda dolarów, wynika z danych firmy badawczej EPFR.