Wyprzedaż na rynkach akcji sięgająca 14 bilionów dolarów zniweczyła ponad dwuletni dorobek inwestorów, a indeksy znalazły się na krawędzi bessy. Do tej pory potencjalnym jasnym punktem i nadzieją graczy były wyniki finansowe spółek, ale i on gaśnie.
W minionym tygodniu, jak wynika z comiesięcznego raportu ekspertów Citigroup, liczba obniżek prognozowanych wyników dokonanych przez analityków w stosunku do podwyżek prognoz okazała się najwyższa od 2009 roku, kiedy rynek akcji zaczął odbijać się od dna i zaczynały się rządy byków.
Po tym globalnym rajdzie, który pchnął rynek w górę nawet o 156 proc. od 2009 roku perspektywy zysków zaciemniły takie czynniki jak spadek cen ropy naftowej i innych surowców, reorientacja polityki amerykańskiego banku centralnego, kruche ożywienie w krajach eurolandu i obawy o spowolnienie wzrostu gospodarczego w Chinach. Ralf Zimmermann z Bankhaus Lampe w Duesseldorfie twierdzi, że prognozy wyników finansowych firm na ten rok i następny są zbyt wysokie.
- Światowa gospodarka wytraca tempo w takim stopniu, że poważnie zaczyna się mówić o recesji - przekonuje niemiecki ekspert. Zastrzega, że nie chodzi tylko o Chiny, gdyż problem jest znacznie szerszy. Jego zdaniem pozostało niewiele możliwości zyskownego ulokowania kapitału. - Nawet spółki defensywne będą miały kłopoty- wyrokuje. ."
Prognozy ekonomistów dotyczące ekspansji światowej gospodarki w 2016 w minionych miesiącach zostały obniżone do zaledwie 3,3 proc. wraz z przewidywaniami dla największych potęg - Stanów Zjednoczonych i Chin.