Dramatyczna zmiana w postrzeganiu emerging markets

W czasach boomu wystarczały dwie wizyty rocznie, a teraz inwestorzy zagraniczni muszą odwiedzać rynki wschodzące znacznie częściej. Dlaczego?

Publikacja: 30.03.2016 11:42

Dramatyczna zmiana w postrzeganiu emerging markets

Foto: Bloomberg

Poprzednio, kiedy apetyt Chin na surowce wydawał się nie do zaspokojenia a od tego zależały ceny surowców, odpowiedzialni za rynki wschodzące przedstawiciele nowojorskiego funduszu Stone Harbor Investment Partners odwiedzali te państwa dwa razy do roku, natomiast w minionym półroczu już czterokrotnie pofatygowali się do Brazylii odwiedzając również Kolumbię, Meksyk, Wenezuelę, Polskę i Malezję.

- Znajdujemy się w takiej fazie cyklu, kiedy gospodarki hamują, a rządy muszą podejmować trudne decyzje - wskazuje Pablo Casilino, szef zespołu Stone Harbor, a jednocześnie zarządzający aktywami tego funduszu, który ma w portfelu dług emerging markets o wartości około 42 miliardów dolarów. Pablo Casilino podkreśla, że takie sytuacje jak obecnie wymagają większej obecności na miejscu by zrozumieć to co się tam dzieje.

Inwestorzy różnymi sposobami próbują zgłębić zawiłości lokalnej polityki. Sammy Simnegar, zajmujący się selekcją akcji do portfela Fidelity Investments część czasu poprzednio konsumowanego przez analizy raportów finansowych korporacji teraz poświęca na konferencje dotyczące brazylijskiej i tureckiej polityki.

Dwa lata temu Simon Quijsano-Evans , główny strateg Commerzbanku na rynkach wschodzących w swoich rekomendacjach zaczął uwzględniać miejsce danego kraju w rankingu korupcji bądź udział kobiet we władzach spółek.

Zmiana taktyki inwestycyjnej wynika z przetasowań na emerging markets i problemów jakie rodzą tanie surowce, spadek rozporządzalnego dochodu konsumentów, czy zwiększona niestabilność polityczna. W Chinach, drugiej gospodarce świata, słabnie tempo PKB, fundusze państwowe pozbywają się ryzykownych aktywów, nasila się terroryzm i kryzys imigracyjny, a Stany Zjednoczone przestały już odgrywać rolę globalnego policjanta. Do 2010 roku referencyjny indeks akcji rynków wschodzących przez osiem lat średnio zyskiwał 22 proc., a od tego czasu jest średnio 4 proc. pod kreską.

To wszystko doprowadziło do dramatycznych zmian w firmach inwestycyjnych. Analitycy uczą się nazwisk polityków, prokuratorów i sędziów sądu najwyższego, muszą też częściej podróżować, monitorować ceny w zagranicznych supermarketach, frekwencję oraz odczytywać zamiary polityków. Eksperci twierdzą, że globalna niestabilność obnaża słabość instytucji, pazerność, niski poziom rządzenia i wydajności pracy, a oni muszą to wszystko monitorować.

- Kiedy tempo wzrostu jest wysokie, sytuacja fiskalna i rachunek obrotów bieżących są w doskonałym stanie pojawia się skłonność do pomniejszania znaczenia polityki lub jej ignorowania podobnie jak i innych problemów gospodarczych - twierdzi Win Thin, odpowiedzialny za strategię na rynkach wschodzących w nowojorskim funduszu Brown Brothers Harriman.

Politolog Ian Bremmer, który w 1998 roku założył Eurasia Group, firmę doradczą badającą ryzyko, wspomina jak trudno było jej usługami zainteresować Wall Street. Najczęściej słyszał w odpowiedzi „To interesujące, ale dlaczego ja mam się tym przejmować". Teraz jest zupełnie inaczej.

Zdaniem Bremmera polityka zaczęła odgrywać większą rolę po globalnym kryzysie finansowym z 2008 roku, kiedy pojawiły się międzynarodowe inicjatywy regulacyjne.

Gospodarka światowa
Globalny szef international w Citi: na świecie będzie coraz mniej wolnego handlu
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka światowa
Czy DOGE rzeczywiście „ciął piłą łańcuchową” wydatki budżetowe?
Gospodarka światowa
Najgorsze pierwsze 100 dni dla rynków od czasów Geralda Forda
Gospodarka światowa
Amerykańskie taryfy to największy szok handlowy w historii
Gospodarka światowa
Czy Powell nie musi bać się o stanowisko?
Gospodarka światowa
Chiny twierdzą, że nie prowadzą żadnych rozmów handlowych z USA