Realna wartość nowych zamówień składanych w niemieckich firmach przemysłowych zmalała w lutym o 4,2 proc., a w ujęciu rok do roku aż o 8,4 proc. Większą roczną zniżkę wskaźnik ten odnotował ostatnio we wrześniu 2009 r. podczas recesji związanej z globalnym kryzysem finansowym. W świetle tych danych nawet świeże, opublikowane w czwartek wspólne prognozy grupy niemieckich think tanków, zapowiadające ostre hamowanie tamtejszej gospodarki, jawią się jako optymistyczne.
Odbicie było iluzoryczne
Strumień zamówień płynących do niemieckich producentów wysycha stopniowo (w ujęciu rok do roku) już od czerwca 2018 r., a w ślad za tym idzie produkcja. Dane z przełomu roku dawały jednak powody do optymizmu. Pokazywały m.in. odbicie zamówień w branży motoryzacyjnej, która jest jednym ze źródeł słabości niemieckiego przemysłu. Ekonomiści przeciętnie szacowali, że w lutym realna wartość zamówień zmalała o 3,1 proc. rok do roku, po 3,6 proc. w styczniu.
„Miesięczne dane dotyczące zamówień w przemyśle są bardzo rozchwiane, ale ostatni odczyt jest po prostu fatalny. Podczas gdy pod koniec ub.r. wydawało się, że deflacja w księgach zamówień dobiega końca, teraz wygląda na to, że to była tylko pauza przed kolejnym załamaniem" – skomentował czwartkowe doniesienia Carsten Brzeski, ekonomista z banku ING.
„Zamówienia (w ujęciu realnym – red.) są poniżej średniego poziomu z 2015 r., czyli ostatnie lata silnego wzrostu niemieckiego przemysłu dosłownie w kilka miesięcy stały się tylko wspomnieniem" – zauważył z kolei Marcin Lipka, ekonomista w Cinkciarz.pl. „Ryzyko dla niemieckiego przemysłu jest bardzo poważne i w pewnym momencie może mieć negatywny wpływ także na konsumpcję oraz zatrudnienie, które do tej pory radziły sobie nadzwyczaj dobrze" – dodał.
Ofiary wojny handlowej
Szczegółowe dane dotyczące strumienia zamówień wskazują, że niemieckie firmy odczuwają skutki mniejszego popytu poza Europą. Realna wartość zamówień krajowych zmalała w porównaniu ze styczniem o 1,6 proc. (po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych), podczas gdy zamówień zagranicznych o 6 proc. Przy tym zamówienia z innych państw strefy euro skurczyły się o 2,9 proc., a z reszty świata o 7,9 proc. Najbardziej, o 6 proc. miesiąc do miesiąca, zmalał popyt na produkowane nad Renem dobra inwestycyjne. Zamówienia na dobra konsumpcyjne stopniały o 3,5 proc.