Wyprzedaż w Polsce była nawet silniejsza – WIG20 spadł o 1,95%, mWIG40 o 0,88%, a sWIG80 o 0,17%. Podobnie jak w Europie, bardzo wyraźnie przeceniały się banki (-3,07% na poziomie sektora), słabość Hongkongu, a w konsekwencji miedzi uderzała w KGHM (-3,48%), pod presją znajdował się Orlen (-1,75%).
Przez dużą część sesji w USA wydawało się, że Amerykanie zawalczą o powtórkę z czwartku, gdy mimo bardzo słabego początku dnia indeksom udało się wymazać straty, ale w ostatnich godzinach handlu przewagę ponownie zyskała podaż – S&P 500 skorygował się o 0,77%, a Nasdaq o 1,01%. Realizowano zyski z Tesli, ale na razie trudno ocenić, czy mamy do czynienia z czymś więcej niż chwilowym przystankiem. Inwestorzy detaliczni agresywnie kupują, zgodnie z wyliczeniami JP Morgana od wtorku do wtorku nabyli akcje za 4,4 mld USD, co mieści się na poziomie dwóch odchyleń standardowych od średniej. Na poziomie zagregowanym od środy ewidentnie było widać odpływy, ale po 40 proc. wzroście momenty zawahania są czymś całkowicie naturalnym, dopiero obecny tydzień ujawni, czy po lekkiej korekcie nie pokaże się nowy popyt. Lęk przed spadkami po takich wzrostach jest naturalny, co nie zmienia faktu, że w latach, gdy S&P 500 rósł o co najmniej 10% w pierwszej połowie roku, jego wyniki w drugiej drastycznie wykraczały ponad średnią – ostatni rok, gdy po takim ruchu widzieliśmy od lipca do grudnia spadki to niesławny 1987 r. Później jedenastokrotnie wzrosty były kontynuowane, a z wyjątkiem 1988 r. (+1,5%) ich dynamika była średnio około dziesięciopocentowa. Nie oznacza to oczywiście, że zwyżki były nieprzerwane – dość częsty jest schemat, w którym w III kwartale następuje przystanek, a silny ruch w górę rozpoczyna się ponownie w październiku.
W godzinach porannych indeksy azjatyckie lekko spadają, ale ewidentnie większy wpływ ma na to zachowanie Europy i USA w piątek niż weekendowe wydarzenia w Rosji. Czymkolwiek był „bunt Prigożyna”, w żadnej klasie aktywów nie widać na niego reakcji, nawet notowania ropy są niemal takie jak w piątek, minimalnie umacnia się złoto, ale w sposób całkowicie spójny z lekką korektą dolara. Notowania kontraktów na europejskie i amerykańskie indeksy dają szanse na odreagowanie ubiegłotygodniowych spadków. Poniedziałek, jak zazwyczaj, nie będzie obfitował w istotne wydarzenia, ale w Sintrze będzie wypowiadała się C. Lagarde. Poza tym poznamy odczyt niemieckiego Ifo. Przebieg tygodnia będzie w dużej mierze zależał od danych inflacyjnych – jeżeli potwierdzą one słabnącą presję cenową, rynek może zacząć z dystansem podchodzić do zaostrzenia retoryki banków centralnych, która wyglądała w ostatnim czasie na próbę temperowania apetytu na ryzyko.
Niemieccy inwestorzy nie mogą nazwać ubiegłego tygodnia udanym
Paweł Śliwa, BM mBanku
Z jednej strony jest duża czerwona świeca wskazująca na dużą aktywność niedźwiedzi. Z drugiej na tygodniowym wykresie DAX-a dołki układają się na wyższych poziomach. W konsekwencji powstał nowy historyczny szczyt. Takie zachowanie ceny powinno mocno zmotywować byki do kontynuacji rajdu na północ. Tak się jednak nie stało. Można to częściowo wyjaśnić zjawiskiem ruchu mierzonego. Wzrosty z pierwszego kwartału tego roku mają podobną wysokość co obecny impuls. Wskazało to na lokalny geometryczny opór 16440 punktów.
Ten tydzień może przynieść odpowiedź, czy jest to tylko korekta. Wówczas niemiecki indeks może podążyć śladem japońskiego Nikkei 225. Jeżeli niedźwiedzie zagoszczą na dłużej, to podobieństw należy szukać na parkiecie FTSE 100 i CAC 40, które załamały się po zrobieniu nowego szczytu.