Przeważyła ona nad opublikowanym wcześniej korzystnym raportem o rosnących szybciej od prognoz cenach amerykańskich domów.
Po poniedziałkowym zrywie kupujących, który część indeksów doprowadził na nowe szczyty, a innym bardzo pomógł się do nich zbliżyć, wczoraj inwestorzy w Europie Zachodniej od rana raczej pozbywali się papierów. Gdy jednak pokazał się raport S&P/Case-Shiller o cenach domów w USA, indeksy ruszyły do góry i nawet wyszły na niewielki plus. Na zerze otworzyła się giełda amerykańska. Ale neutralnej sytuacji nie udało się utrzymać do końca sesji.
Przesądziła o tym publikacja raportu Conference Board, który wskazał na niespodziewane pogorszenie nastrojów amerykańskich konsumentów. Mierzący je indeks spadł do 53,1 pkt z 54,5 pkt w sierpniu, zamiast wzrosnąć do 57 pkt, jak oczekiwano.
Raport Conference Board nie bez powodu okazał się dla inwestorów ważniejszy niż dotyczący domów - jest "świeższy", bo dotyczy września, a raport o domach lipca, a ponadto zachowania konsumentów są o wiele istotniejsze dla gospodarki niż ceny nieruchomości (choć te drugie mają wpływ na te pierwsze).
W efekcie ceny większości akcji w Nowym Jorku, jak i na zachodzie Europy, choć niewiele, to wczoraj spadały. Amerykański sektor budowlany był zaś jednym z nielicznych, które doświadczyły zwyżki notowań.Wczorajsza sesja pokazała, że inwestorzy jednak trochę przejmują się możliwym ponownym pogorszeniem sytuacji w gospodarce USA (co wcześniej nie było oczywiste - mimo gorszych danych, indeksy trzymały się wysoko). Kolejne słabsze raporty makro mogą więc oznaczać niezbyt miły okres dla posiadaczy akcji.