Dzięki wczorajszej zwyżce o 2,2 proc., WIG20 przebił sierpniowy szczyt (2317 pkt). To przede wszystkim konsekwencja wydarzeń na giełdach zachodnich, gdzie indeksy już w zeszłym tygodniu zanotowały nowe tegoroczne maksima, a wczoraj kontynuowały zwyżkę. Biorąc pod uwagę wzrost notowań złotego (wczoraj nasza waluta była najmocniejsza względem euro od około dwóch tygodni), można przypuszczać, że przynajmniej w części popyt na akcje dużych spółek pochodzi od inwestorów zagranicznych.
[srodtytul]Teraz 2500 pkt?[/srodtytul]
Dla zwolenników analizy technicznej przebicie przez WIG20 szczytu z 25 sierpnia oznacza pokonanie kluczowego poziomu oporu oraz wybicie z tzw. konsolidacji. Zgodnie z teorią teraz indeks powinien pójść w górę jeszcze przynajmniej o tyle, ile wynosiła szerokość owej konsolidacji (czyli odległość między przebitym właśnie szczytem a dołkiem z połowy września), czyli o około 200 pkt, do ponad 2500 pkt.
Na takim optymistycznym obrazie cieniem kładzie się jednak słabość tak zwanego szerokiego rynku. Mimo że WIG20 odnotował wczoraj tegoroczne maksimum, to na całej giełdzie urosły kursy niewiele ponad dwóch trzecich spółek. Kojarzony z małymi przedsiębiorstwami indeks sWIG80 nie tylko nie wzrósł, ale stracił 0,5 proc. Nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby nie fakt, że owa słabość małych spółek widoczna jest już od kilku tygodni. Indeks sWIG80 nie tylko jest daleko od sierpniowego szczytu (brakuje do niego 4,3 proc.), ale co gorsza znalazł się najniżej od pięciu tygodni.
[srodtytul]Oferta PGE winowajcą?[/srodtytul]